3 lut 2015

VI. Ucieczka

– Raz, dwa, trzy – wyliczał pod nosem ludzi, którzy zdecydowali się iść za nim. – Siedem. Siedem osób. Osiem ze mną. – Jego skupiony wzrok rozbiegł się nagle po ciemnościach, w jakich się znajdowali.
Położył dłoń na klamce i zamknął oczy, przyciskając do piersi karabin. Wziął kilka wdechów, by opanować ciało i niebezpiecznie szybko bijące serce. Nacisnął ją pewnie, kopnął drzwi i odskoczył do tyłu. Cisza; nikt nie obserwował tylnego wyjścia.
Wysunął broń, jako zanętę po czym dał susa do przodu. Prędko wybadał teren dookoła. Dachy były puste, widocznie jednostki snajperskie skupiły się na innym miejscu... Takim, gdzie znajdowały się ogniska zarażonych.
– Chodźcie – szepnął, dając im znak ręką.
Poruszał się wzdłuż ściany, na lekko ugiętych nogach. Reszta robiła dokładnie to samo, uznając go sobie w tej sytuacji za autorytet i jedyną osobę, która dała im chociażby minimalną nadzieję na przetrwanie. Nad głowami przelatywały śmigłowce, ogłuszając ich z lekka. W zaułku było strasznie ponuro. W tamtej chwili jedynym źródłem światła był księżyc.
– Mniej strzelają, dlaczego? – odezwała się blondwłosa kobieta, która mimo wielokrotnego upominania o szeptanie, nic sobie z tego nie robiła.
– Może opanowali sytuację? – mruknął posiwiały mężczyzna.
– Albo jest mniej strzelców – skwitował Sasuke, który zamykał szeregi.
Naruto wcale nie pocieszał fakt, że tylko on sam posiadał broń. Uchiha porzucił swoją, gdy uciekał z obleganego przez zarażonych budynku. Mimo tego mankamentu, cieszył się, że ma tu kogoś wyszkolonego. Zawsze zwiększało to ich szanse na przeżycie, a znalezienie karabinu w takiej sytuacji nie było niemożliwe.
Zatrzymał się na skraju budynku, przylegając plecami do jego fasady. Zaraz za nim zatrzymał się Shiro i jego siostra. Mężczyzna wyjrzał ostrożnie na ulicę.
– Pusto – szepnął i zwrócił się za siebie. Chwycił Tanję za przedramię i przyciągnął do siebie tak, by nie zgnieść stojącego między nimi chłopca, któremu spojrzał w oczy. – Posłuchaj, masz skupić się tylko na mnie, rozumiesz? Patrz na moje plecy – nakazał, na co blondyn pokiwał energicznie głową. – Biegniecie kiedy ja biegnę. Macie być jak mój cień, dobrze?
Dziewczyna skinęła zgodnie i przełknęła ślinę. Uzumaki wychylił się zza niej i wskazał ręką na Sakurę, która z uwagą go obserwowała.
– Patrz na jej plecy! Wy! To samo – zakomunikował i zwrócił się energicznie za siebie. – Nic nie mówcie, po prostu biegnijcie. Ruszamy!
Westchnął głośno i dał pierwszy krok do przodu.
Cały czas z uniesioną w górze bronią, podążał przed siebie, rozglądając się wokoło przez noktowizor. Prowadził ich przez ulicę, słysząc dokładnie za sobą kroki i oddechy. Gdzieś w tle rozbrzmiewały strzały i krzyki żołnierzy, nawołujących się nawzajem.
Zatrzymał ich na jednym ze skrzyżowań, gdzie musieli skręcić w prawo. Sprawdził każdy dach, by przypadkiem się komuś nie podłożyć; zerknął na każde okno i wszystkie zaciemnione miejsca.
– Poczekajcie tu – szepnął i przeładował broń, przez co wszyscy się wzdrygnęli. – Jak dam wam znać, ruszycie za mną.
Twarze dzieciaków, Haruno i Uchihy wyrażały pełne zrozumienie. Reszta jednak drżała ze strachu. Wiedział co czują, ale nie mógł chodzić przy nich i pocieszać każdego z osobna. Musieli go słuchać i skupić się na każdym jego rozkazie, jeżeli chcieli przetrwać. Czuł, jak sam balansuje na krawędzi. Zachowywał spokój, mimo obaw. W jakiś sposób wziął odpowiedzialność za życia tych ludzi.
Wybiegł na chodnik i sunął po nim, cicho jak mysz. Uważnie śledził każdy mijany budynek i dach. Rozproszył się na ułamek sekundy, gdy w słuchawce rozszedł się szum, a chwilę później usłyszał znajomy głos.
Naruto, odbiór!
Chłopak dobiegł do zaułka i przywarł plecami do ściany. Włączył słuchawkę, wychylił się i skinął do wyglądającego na niego Shiro, by szybko tu przybiegli.
– Kakashi... – wyrzucił z siebie na wydechu, nadal patrolując okolicę. – Dobrze cię słyszeć.
Towarzysze dobiegli do niego i skryli się w cieniu budynku, oddychając ciężko. Sakura nie odstępowała na krok dzieciaków i cały czas bacznie przyglądała się ich przewodnikowi. Widziała po nim, że był strasznie zdeterminowany, jednak nie potrafiła się domyślić, co nim kierowało.
Gdzie ty do cholery jesteś?!
– Na ziemi... – mruknął, mrużąc oko przed wizjerem. Słyszał helikopter, ale nie miał pewności, czy należał do jego przyjaciela. – Dystrykt pierwszy, rejony przejścia czternastego.
Zmień częstotliwość.
Obrócił pokrętło radia i wyjrzał na ulicę. Nabrał powietrza i wyskoczył na chodnik.
– Dalej – mruknął Uzumaki, ponownie biegnąc przed siebie, by wejść w kolejną ślepą uliczkę, oddaloną o jakieś osiemnaście metrów.
Kurwa, uważaj! Za tobą biegnie jakiś szajs!
Wykorzystali kolejny cień, w którym ponownie rozbrzmiewały tylko ich spazmatyczne oddechy.
– Szajs to my tu mieliśmy... – mruknął i spotkał się spojrzeniem z różowowłosą.
Naruto, ja nie żartuje, będziesz miał zajebisty problem!
– Już go mam – odparł spokojnie, uciekając wzrokiem od zielonych tęczówek, które nawet w ciemnościach połyskiwały w dziwny sposób.
Wizjer, kolejne dachy, okna, cienie - pusto.
Kawaleria powietrzna dostała rozkazy! Zbombardują pierwszą dzielnicę! Spłoniesz tam, kurwa, żywcem!
Sakura usłyszała dokładnie każde słowo i zacisnęła dłonie, na ramionach dzieci. Błękitne oczy umundurowanego ponownie spotkały się z jej, szmaragdowymi – oboje to wiedzieli. Nie mieli żadnych szans.
– Och – westchnął ostentacyjnie blondyn, a ramiona mu opadły – tak szybko?
Uzumaki, kurwa! Eskadra zaraz wylatuje... Zarażeni wymknęli się spod kontroli! Doszli do wniosku, że nie będą ryzykować ich ucieczki poza dystrykt...
Opuścił broń i zaczął nad czymś głęboko myśleć. Nie wiedział, która droga ucieczki będzie najlepsza, ale skoro znajdowali się już niedaleko bramy czternastej, umiejscowionej w tunelu - to z niej musieli skorzystać.
Jeśli się stamtąd nie wydostaniesz, to cię usmażą, rozumiesz?
– Ile mamy czasu?
Chwila ciszy ze strony Hatake, była zabójczą wiecznością.
Są już w drodze, najwyżej cztery minuty.
Przerażone westchnienia towarzyszy rozbiły go całkowicie. Czuł jak ciężar odpowiedzialności przygniata jego serce i płuca, a na uratowanie ich życia miał tylko cztery minuty. Dwieście czterdzieści pierdolonych sekund.
Mogę wylądować... W parku Regents jest lądowisko, to punkt kontrolny. Tam odbieram pasażerów. Mam nadzieję, że wiesz o czym mówię... Ale będę tam dopiero jutro, po trzynastej. Nie wolno nam zabierać nikogo, kto uratował się z dystryktu...
– Będziemy w kontakcie – odparł zdawkowo.
Mam, kurwa, nadzieję!
Ogarnął wszystkich wzrokiem i ściągnął do siebie brwi, robiąc się tym samym niesamowicie poważny.
– Musimy uciekać... Biec... – Poruszył się gwałtownie i przycisnął do siebie broń. – Pochylcie się, głowy macie mieć nisko. Nie zwalniajcie, rozumiecie?
Bezradne skinienia głowami. Tylko to otrzymał w odpowiedzi. Bał się i zaczynał mieć sobie za złe to, że zaryzykował. Sam mógł zginąć, ale pociągnięcie za sobą tylu żyć to dla niego osobista tragedia.
– Za mną! – wrzasnął nagle.
Wybiegł na środek ulicy i gnał nią, odwracając się co chwilę za siebie. Dzieciaki były tuż za nim, za ich plecami reszta. Ich stopy odbijały się od mokrego asfaltu z siłą, którą napędzała adrenalina. Słyszał dokładnie każdy oddech, stąpnięcie, miotające się suwaki bluz... Modlitwę. Jego wzrok spoczął na staruszce, wszystko umilkło; przetłaczana w jego ciele krew, dudniła w uszach.
Strzał.
Moment po nim ciało padło na ziemię, tuż za chłopcem. Drugi strzał, drugi trup. Trzeci, konsekwentnie.
– To snajper! – ryknął Sasuke.
– Wracajcie! Wracajcie! – wrzeszczał Uzumaki, popychając ich do najbliższego, niewielkiego zaułka. – Szybciej!
– Shiro, zawracaj! Raz, raz! – krzyczała Haruno.
– Tam! Tam w tę uliczkę! – Sasuke złapał za przegub Tanję i pociągnął za sobą.
Niebieskooki mężczyzna przeskoczył nad ciałem babuni i zacisnął powieki.
Ojcze nasz, któryś jest w Niebie...
Kolejne ofiary sumowały się w jego głowie. Wiedział, że jeżeli to przeżyje, to wyląduje u czubków, a jego umysł już do końca jego żywota, będzie odwiedzać ta kobieta.
Haruno biegła tuż przed nim. W ostatniej chwili pchnęła do przodu Shiro; znalazła się na jego miejscu i odwróciła głowę za siebie, by skontrolować czy Naruto nic nie jest.
Padła kolejna seria strzałów.
Dziewczyna zawyła z bólu i upadła na ziemię.
– Nie! – Uzumaki doskoczył do niej i nie zważając na jej ból, prędko wciągnął w ciemny zakamarek.
Tuż nad jego głową przeleciał kolejny pocisk. Trafił w ceglaną ścianę, pył buchnął dookoła, a odłamki upadły na ziemię.
– Szlag! – ryknęła Sakura, łapiąc się za udo, gdy tylko usiadła.
Tanja przyklękła przy niej i próbowała dojrzeć rany, jednak ta jej na to nie pozwoliła. Zaciskała dłonie nad dziurą w spodniach, tak samo mocno jak zęby.
– To tylko zadrapanie – mruknęła, by nikt przypadkiem się nie rozproszył jej stanem.
Kula rzeczywiście przerwała fragment skóry, pozostawiając spore wgłębienie. Nie zatrzymała się w ciele, ale jakby nie było, bolało, a krew mocno się sączyła.
Uzumaki tracił kontrolę nad samym sobą. Do tego sącząca się jucha sprawiła, że zakręciło mu się w głowie. Sięgnął do jednej z pochw, przymocowanych do paska i wyciągnął z niej awaryjny opatrunek. Podał go Shiro, a ten szybko podszedł do różowowłosej. Rozerwała fragment bojówek i przyłożyła tam gazy, po czym dokładnie owinęła nogę zaciskiem.
– Jak tak dalej pójdzie, to naprawdę spłoniemy – syknął Sasuke, spoglądając na martwe ciała byłych towarzyszy.
Naruto prychnął na niego cicho i ciężko oddychając, włożył dłoń do kieszeni na piersi. Wyciągnął z niej małe, kwadratowe lusterko po czym kucnął. Rzucił przelotne spojrzenie na Sakurę, martwiąc się o nią niemiłosiernie.
Przylegając dokładnie plecami do fasady budynku, wysunął zza niej tylko palce, w których trzymał szkło. Umiejętnie poruszył nim, by dojrzeć miejsce, z którego do nich strzelano. Gdy już upatrzył ciemny zarys sylwetki, oddała ona w ich kierunku kilka strzałów. Lusterko pękło i rozsypało się po chodniku.
– Cała seria, tylko jedno trafienie – szepnął, opierając głowę o ścianę. – Panikarz nie snajper... Sasuke. – Podniósł wzrok na bruneta, który doglądał stanu medyka. – Chodź no tu.
– Czego chcesz? – warknął, podchodząc.
– Musisz nam pomóc... – Zbliżył się do niego i owinął ramieniem szyję. Przekręcił jego głowę w danym kierunku i wskazał tam ręką – Widzisz te drzwi?
Chłopak zmrużył oczy nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi.
– Ta.
– Biegnij tam.
– Popierdoliło cię chyba! – ryknął, odrywając się od niego jak poparzony.
– Biegnij, jak najszybciej! Zygzakiem... Nie zestrzeli cię, jeśli się nie zatrzymasz... Masz się nie zatrzymywać! Rozumiesz?
– Nie będę pierdoloną przynętą!
– Nie... Nie, nie! Widziałeś idioto, jak strzela... Nie trafił nas, bo biegliśmy jak trzeba. Tamta trójka miała po prostu pecha. – Posłał mu pełen nadziei uśmiech, zupełnie nieodpowiedni dla tej sytuacji. – Jak będziesz biec zygzakiem, nie zestrzeli cię. Za to ja jego tak, wysunie mi się prosto na muszkę.
– Chyba oszalałeś, nie ma mowy! Nie pójdę tam!
Kto normalny rzucałby się śmierci pod nogi? W tej sytuacji nikt. Zwłaszcza, że większość ludzi chce zachować swój żywot, jak marny by on nie był.
Blondyn urósł, złapał go za kurtkę i uderzył nim o ścianę, zaciskając mocno zęby.
– Za dwie minuty wszyscy zginiemy, tak czy siak. Chcesz tego? – wycedził przez zęby.
– Ty pobiegnij, ja go zestrzelę – wydyszał.
– Kurwa, wiesz dobrze, kto ma większe szanse na trafienie!
– SHIRO!
Przeciągły wrzask Tanji i Sakury przerwał sprzeczkę. Naruto poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy, gdy ujrzał blondynka, pokonującego drogę według jego instrukcji. Puścił bruneta, który runął na ziemię i chwycił broń.
– Kurwa! – zaklął, gdy ciągnąca się seria strzałów goniła chłopca.
Pociski odbijały się od podłoża, tuż za jego stopami. Mimo to, dzielnie biegł przed siebie, zmieniając co chwilę kierunek.
Tenzou miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje, gdy zielonooka nie pozwalała jej pobiec za bratem. Krzyczała, nawoływała, ślepo wierząc, że w jakiś magiczny sposób, z powrotem stanie obok. Uciszyła się w końcu, gdy obok niej padł strzał, a te, bombardującego jej brata - zniknęły.
Shiro dobiegł do drzwi, chwilę po tym, jak Naruto zestrzelił wroga. Zmachany oparł się o ścianę i próbował unormować oddech.
– Ja pierniczę – wyszeptał, podpierając się o uda.
Zaniepokoiło go wrażenie, że ktoś uważnie mu się przygląda. Łypnął na ulicę obok, gdzie na środku drogi ktoś stał.
– Tata – wyrzucił z siebie, otwierając szeroko oczy i usta ze strachu.
– Dobra robota mały. – Głos Uzumakiego sprowadził go na ziemię, a chwilę po tym poczuł jego dłoń na ramieniu. Mimowolnie przeniósł na niego swój wzrok. – Ale nigdy więcej tego nie rób, dopóki mnie nie uprzedzisz, zgoda?
– Zgoda – odparł cicho, a jego spojrzenie poszybowało w stronę ojca.
Już go nie było.
Naruto pociągnął dzieciaka za sobą w przeciwną stronę i zaczął wszystkich pospieszać.
– Dobra... Wiejemy, mamy mało czasu! – zakomunikował. – Biegnijcie przed siebie, do samego końca tej ulicy!
Tenzou pobiegli prosto, jednak nie pędzili, czekając na resztę. Przed nimi był Sasuke, który znał rozkład przejść tak jak Nauto i chciał sprawdzić, czy przypadkiem nikogo tam nie ma.
– Możesz chodzić? – Snajper zawiesił na plecach broń, gdy cofnął się kilka kroków do Sakury. Utykała na jedną nogę, jednak nie chciała okazać słabości, z jaką przyszło jej się zmierzyć.
– Mogę – odparła, przez zaciśnięte zęby. – Przepraszam...
– Za co, dziewczyno! – prychnął i przerzucił jej ramię nad własną szyją. Przycisnął jej bok do swojego, odciążając tym samym jej lewą kończynę.
– Jestem ciężarem, powinniście mnie tu zostawić. Te dzieci... Musisz...
– Po moim trupie, majorze – przerwał jej, spoglądając w zielone oczy.
Nie wiedziała, co to było za spojrzenie. Ale w jej wnętrzu buchnęło gorąco, którego nie czuła latami. Nie był to jednak czas na takie rozmyślania. Rozumiała, że ten chłopak może być ich ostatnią nadzieją.
Parli w przód, chcąc dobiec jak najszybciej do tunelu, który prowadził pod rzeką. Tylko po jej pokonaniu mogli być bezpieczni. Jak się okazało, los przygotował dla nich utrudnienia.
– Kurwa – warknął Sasuke. – Poczekajcie.
Wspiął się na solidną bramę, której górę ozdabiał drut kolczasty. Wojsko zabezpieczyło przejście, by przypadkiem zarażeni się nie wydostali i zwinęło się, by chronić swoje dupska.
Brunet chwycił w palce fragment bez kolców i pociągnął go w bok. Na całe szczęście, metalowe zabezpieczenie nie było przymocowane do szczebli, a do jednej szyny, dzięki czemu udało się je przesunąć na tyle, by móc przejść.
Chłopak wskoczył na bramę i po chwili był już na ziemi. Ponaglił dzieciaki, by pomóc im zejść, kontrolując przy okazji to, czy nikogo nie ma w pobliżu.
– Nie, nie wejdę... – Dziewczyna była wystraszona, jednak cały czas racjonalnie myślała. – Sierżancie, musisz wydostać stąd te dzieciaki. Nie mogę was spowalniać, zaraz zginiecie.
– Zamknij się – warknął, na co wstrzymała oddech.
Podszedł do niej i owinął ramionami wokoło tułowia. Jego oddech owiał jej twarz.
– Zaufaj mi – mruknął i podniósł ją lekko. Zbliżył się do bramy, po czym podsadził ją jeszcze wyżej. – Podciągnij się, jesteś silna! Zaraz wesprzesz stopę na moich dłoniach!
– Sierżancie! – krzyknęła, chcąc przyspieszyć czas i odwlec go od tych prób. Noga za bardzo ją bolała.
– Zaufaj mi, Sakura! – Na dźwięk swojego imienia obudziła się w niej nowa siła. Nie mogła marnować już ani jednej sekundy. Podciągnęła się i poczuła, jak chłopak wypycha ku górze jej zdrową nogę. – Sasuke, chwyć ją!
Przesunęła się do przodu i gdy zawisła na brzuchu, zaczerpnęła powietrza, po czym wzniosła się na ramionach i zsunęła w dół tak, by nie upaść na Uchihę, a pozwolić mu na chwycenie jej.
Gdy już znalazła się na dole, dzieciaki podbiegły do niej i pozwoliły się na sobie wesprzeć. Oboje czuli, że są jej winni każdą pomoc. Uratowała ich życia i miała zamiar robić to cały czas, póki nie będą bezpieczni. Wzajemne wsparcie było w tej chwili najważniejsze.
Uzumaki wspiął się na bramę i stanął na niej. Spojrzał przed siebie, na drugą stronę rzeki. Miasto było odłączone od prądu, mieli środek nocy. Ciemność panowała wszędzie. Nie było nic, co ułatwiałoby im ucieczkę. Znad wysokich budynków wyleciało nagle kilka bombowców, które przemknęły nad ich głowami, stwarzając przerażający huk.
– Biegnijcie! Do tunelu! – wrzasnął, zeskakując. – Bezpieczni będziemy dopiero za rzeką!
Przechwycił dziewczynę i ponaglał pozostałą trójkę, bez przerwy odwracając za siebie głowę, by ujrzeć jak dystrykt staje w płomieniach.
– W dół i przed siebie! Raz, raz! – ryknął, gdy byli już w wejściu.

Tu Q17.
Z2 zgłasza się!
Jesteśmy dokładnie nad centrum.
Nie czekajcie... – Głos Shimury był pełen dezaprobaty.
Przyjąłem.
Odbiór.

Ziemia się zatrzęsła. Słychać było dziwny świst, a chwilę później dookoła zrobiło się o wiele jaśniej. Naruto miał wrażenie, że czas zwolnił. Zwrócił za siebie głowę, a w jego oczach odbiły się pomarańczowe kłęby ognia; potężne, wielkie jak same bloki. Bombardowanie rozpoczęto od przeciwnej strony, maszyny leciały w ich kierunku, zrzucając kolejne ładunki.
– Zapierdalać! – wrzasnął i ruszył ku schodom, w których połowie były już dzieciaki.
Ciągnął za sobą dziewczynę, nawet nie biorąc pod uwagę możliwości, że im się nie uda.
Pędzili tak szybko, że w ich głowach pojawiło się wrażenie spadania. Postój nie wchodził jednak w rachubę. Gdy znaleźli się na równym podłożu zwolnili, by złapać oddech.
Nie na długo.
W tunelu zaczęło się robić co raz jaśniej od pomarańczowej poświaty. Obawy Naruto się spełniły, siła rażenia dotarła, aż tu i miała zamiar przemieszczać się dalej.
– BIEGNIJCIE!
Sakura czuła, jak powoli uciekają z niej wszystkie siły. Nie spała całą zeszłą noc, którą spędziła na badaniach. Do tego noga i ból, jaki jej towarzyszył - sprowadzały ją na ziemię. Jedynie ciepło nadchodzących płomieni sprawiało, że wciskała w ten bieg resztki pokładów siły.
– Ten tunel ma stąd tylko jedno wyjście! Musicie pędzić ile sił w nogach! – krzyknął głośno do dzieciaków i Uchihy. Zacisnął mocniej dłoń na boku dziewczyny i zmrużył powieki. – Nie zginiemy tutaj...
– Jest! – krzyknęła Tanja, wskazując dłonią na szerokie schody.
Zielonooka zaklęła cicho, czując jak kamień spada jej z serca, a gorąc liże plecy. Wbiegli na schody, które rozświetlały się już na pomarańczowo.
– Dalej! Dalej! – wrzeszczał Uzumaki, nie mogąc pozwolić na to, by zatrzymali się już u szczytu schodów. Ogień nadal parł prosto na nich.
Gdy w końcu w ich twarze uderzył chłód nocy - rozbiegli się na boki. Wszyscy runęli na ziemię ze zmęczenia i nakryli głowy ramionami. Płomienie buchnęły w towarzystwie niewyobrażalnie wielkich kłębów dymu, oszczędzając ich życia. Ciągnęły za sobą zapach spalonych ciał, należących do niewinnych, którzy nie mieli szansy na ucieczkę. Tysiące dusz spłonęło żywcem.
Fragment Londynu był pochłaniany przez ogień, budynki waliły się na ziemię. Cały czas wyraźnie słychać było wrzaski ludzi i zarażonych, których połykała śmierć.
– Nic wam nie jest?! – krzyknął blondyn, szukając wzrokiem dzieciaków.
Dwukrotne nie, uspokoiło go. Sasuke, siedzący w jednym kawałku obok nich - również. Dym szczypał w oczy i utrudniał oddychanie.
Naruto był roztrzęsiony, ale starał się tego po sobie nie pokazywać. Przeżył wiele, ale to nie śniło mu się nawet w najgorszych koszmarach.
– Sakura – szepnął do siedzącej metr obok dziewczyny – zwolnimy... Dasz radę?
– Postaram się... – odparła, próbując unormować oddech. – Ale gdy się poddam, macie mnie zostawić.
– Jasne – bąknął, przysuwając się do niej. – Po moim trupie.
– Uzumaki, jestem starsza stopniem. W takiej chwili to ja powinnam decydować co robimy.
– Przestań już – sparował, zbliżając do jej buzi swoją – naprawdę sądzisz, że w takiej sytuacji stopień ma znaczenie? Robisz to bo jesteś głupia czy uparcie chcesz byśmy cię zostawili? – prychnął, zaciskając palce na betonie.
– Musisz zrozumieć, że nie mogę was spowalniać, te dzieci... – zaczęła, chcąc w końcu uświadomić go w tak ważnej rzeczy, jaką jest ich życie.
– Tak, muszę je chronić – szepnął, zbliżając się jeszcze bardziej. Jego ciepły oddech docierał już do jej ust. – Ciebie również.
– Nie rozumiesz...
– Nawet jeśli, to nie moment na wyjaśnianie mi spraw medycznych – odsunął się nagle, przez co ogarnął ją chwilowy zawód, którego nie rozumiała. Zastanawiała się, skąd wiedział, że chodzi o medyczny punkt widzenia. – Na to przyjdzie czas, na razie wcale nie jesteśmy bezpieczni, musimy dalej uciekać.
– Naruto – przemogła się w końcu.
Chłopak wyprostował się na wydźwięk swojego imienia i zwrócił na nią ponownie swojw zaciekawione spojrzenie.
– Zrób po prostu wszystko, by przeżyły.
Mierzyli się wzrokiem, póki Sasuke nie zakomunikował, by ruszyli dalej. Uzumaki skinął w jej kierunku poważnie i zgodnie głową. Nie potrafił jednak tego obiecać, bo w razie nie dotrzymania słowa, jego dobry duch umarłby wraz z honorem.
Wstał i pomógł podnieść się dziewczynie. Pociągnął ją do siebie, sprawiając tym samym, że przylgnęła do jego klatki piersiowej. Przez chwilę wbijała wzrok w szyję, ale podniosła go na jego oczy, które wpatrywały się w nią z nutą strachu.
– Zrobię co w mojej mocy, ale jeżeli zginę... Ty przejmiesz pałeczkę.
Powaga z jaką to wypowiedział, zmroziła jej krew. Nie mieli bez niego żadnych szans. Do tego, gdzieś w środku, czuła, że są inne powody dla których nie chciała go stracić. Własne, egoistyczne.
– Dasz radę Sakura – wyszeptał.
Naruto! – Głos Hatake ogłuszył go na ułamek sekundy. Wcisnął guzik aktywujący mikrofon i spojrzał prosto w zielone oczy.
– Co się dzieje? – spytał, czując za plecami obecność dzieciaków i Sasuke, którzy się zbliżyli.
Żyjesz... – mruknął na wydechu. – To dobrze, a teraz stamtąd spierdalaj!
Zaniepokojone spojrzenia towarzyszy zastygły na twarzy Uzumakiego, przybierając ten sam wyraz, co jego.
– Nie rozumiem.
Przynajmniej połowa zakażonych uciekła z dystryktu przed wybuchem! Jesteś w niebezpieczeństwie! – Szarowłosy był mocno zdenerwowany. – Musisz się gdzieś ukryć, inaczej rano nie będę już miał kogo ratować!
– Ja pierdole! – Zacisnął palce na plecach dziewczyny i odchylił do tyłu głowę.
Schowaj się gdzieś! Do rana powinni tego trochę wybić... – zaczął, jednak wrzask Tanji przerwał mu w brutalny sposób.
– NARUTO, TO ONI! – ryknęła, cofając się o krok do tyłu.
Blondyn zwrócił wzrok za siebie. Horda, licząca około dziesięciu osobników, parła na nich wrzeszcząc w niebo głosy, wymachując brudnymi i zakrwawionymi ramionami.
Co tam się dzieje?
– Jeżeli nie dam ci znać w przeciągu pół godziny o tym, że żyję – wykrzyczał, ciągnąc za sobą dziewczynę w stronę blokowisk – to możesz mnie już nie szukać. Bez odbioru.
Naruto!
Wyłączył radio i przyciągnął do siebie mocniej Sakurę, która z całych sił starała się dotrzymywać mu kroku i ich nie opóźniać. Dzieciaki, razem z Uchihą, biegły ze dwa metry przed nimi, rozglądając się za jakąś otwartą klatką.
– Sasuke! – krzyknął snajper. Brunet zatrzymał się i przejął od niego Haruno, wiedząc, co ten chce zrobić.
Uzumaki zwrócił się za siebie i przyklęknął. Przeładował broń, przycisnął do siebie i wymierzył w zbliżających się w niebywale szybkim tempie wrogów. Wcześniej strzelał do nich z dachu, nie byli tak blisko niego. Ponownie ogarnęła go panika, którą stłumił w sobie, słysząc jak Sakura i dzieciaki nawołują go z całych sił. I strachu.
Ich czerwone ślepia, których wcześniej nie dostrzegał, przeraziły go nie na żarty. Po plecach przebiegł mu bardzo nieprzyjemny dreszcz. Zwiększył się, gdy spostrzegł między nimi znajomą sylwetkę. Wziął głęboki oddech, nie chcąc upuścić karabinu przez drżące ręce.
– Kurwa mać... – Zacisnął powieki, żegnając w duszy mężczyznę. – Jebańce – syknął, oddając pierwszy celny strzał.
Drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty...
Zerwał się z miejsca i zaczął doganiać towarzyszy, którzy stali już w jakiś drzwiach bloku. Wpadł na klatkę i zatrzasnął z całą siłą drzwi, w które moment później wpadli zarażeni. Zaczęli je szarpać, uderzać w nie. Na grubej szybie, którą okalały z zewnątrz kraty, pojawiła się krew.
Shiro opierał się o nie plecami i tak jak żołnierze - zapierał nogami, by zakażeni nie dostali się do środka.
Naruto od początku nie mógł wyjść z podziwu, obserwując chłopca. Był niesamowicie odważny, inteligentny i opiekuńczy dla starszej siostry oraz rannej Sakury. Dosłownie mu imponował.
– Idźcie na górę, do póki nie znajdziecie otwartego mieszkania! – Sasuke przekręcił się z pleców na bok i docisnął drzwi mocniej.
Zarażeni zbiegali się tu z okolicy i nie mieli zamiaru dać za wygraną, póki nie dostaną tej piątki. Tanja pomagała Sakurze wskakiwać po stopniach i łapała za klamkę każdych drzwi. Te jak na złość były zamknięte, co zmuszało ich do pokonywania kolejnych pięter.
– Długo tak nie wytrzymamy – wysapał Naruto, blokując się nogą o balustradę. – Shiro, zmiataj na górę.
– Nie! – krzyknął, idąc w zaparte.
– Tak – sparował Uzumaki. – Jeżeli będziemy chcieli odskoczyć od drzwi, nie będę w stanie osłonić was obojga! Wbiegną tu i nie będą czekać, aż ich odstrzelę!
– Naruto ma rację, wiej na górę! – ponaglił go Sasuke. – Jeżeli nam się nie uda, nikt inny oprócz ciebie ich nie ochroni!
– Mamy mieszkanie! – Echo przyniosło krzyk blondynki. – Piąte piętro!
– Shiro, już! – Naruto oderwał chłopa od drzwi i pchnął go w stronę schodów. – Jeżeli nie zdążymy, zamknijcie drzwi i przystawcie je meblami!
– Naruto, co ty chrzanisz?! – Wrzask kobiety zbiegł prędko po schodach.
Snajper spojrzał w górę i dostrzegł Sakurę, opartą o barierkę. Włosy okalały jej brudną twarz. Nawet z takiej odległości dostrzegał jej przerażenie. Od zawsze wiedział, że żeby coś zyskać, trzeba coś poświęcić. Żałował, że tym razem musiało paść na niego, bo nawet nie zdążył się nacieszyć obecnością zupełnie obcej dziewczyny, która stała się tak ważna.
– Idź... – Usłyszał z lewej i zwrócił wzrok ku brunetowi. – No idź! Zatrzymam ich jak najdłużej się da, byś zdążył wbiec na górę.
– Nie wkurwiaj mnie nawet! – ryknął, opierając głowę o szamoczące się drzwi.
Zawiasy starły cegłę, w której były umieszczone. Wejście nie było już żadnym zabezpieczeniem.
– Naruto, biegnij do nich!
Jego imię rozbrzmiewało w całym budynku. Dzieciaki i Sakura nawoływali ich na zmianę, chcąc jak najszybciej skryć się w bezpiecznym mieszkaniu.
– Nie! – syknął, zaciskając zęby.
Naparł stopą jeszcze mocniej na metalową barierkę, by unieruchomić drzwi i zaczął kląć pod nosem.
– Naruto, Sakura powiedziała mi przed chwilą coś bardzo ważnego... – warknął Uchiha. – Zrozum, że jesteś jedyną szansą na to, by uratować świat przed tym gównem.
Lazurowe tęczówki zniknęły pod źrenicami i skupiły się na Sasuke. Chłopak nie miał pojęcia, że to co ta dziewczyna od początku chciała mu przekazać, jest aż tak istotne. Zastanawiał się nad tym, kto i jaką cenę będzie musiał przypłacić za to ratowanie ludzkości. Skoro dziewczyna tak bardzo napierała na rodzeństwo Tenzou, to połowa zagadki była już rozwiązana.
– Biegnij... Skupią się na mnie, to da ci dodatkowy czas.
– Od kiedy Uchiha jesteś taki honorowy?! – wrzasnął, śmiejąc się nerwowo. – Kakashi by cię wyśmiał!
– Pozdrów go ode mnie, gdy już do niego dotrzecie – uśmiechnął się, pokazując szereg białych zębów. – I powiedz, że gdy spotkamy się w piekle, to ja będę mieć tam przewagę, więc niech się przygotuje.
– Nie...
– Wypierdalaj! – wrzasnął i pociągnął go za kamizelkę, po czym rzucił w stronę schodów. – Raz! Nie mam zamiaru poświęcać się na marne i być gorszym od tego dzieciaka!
Uzumaki z odwróconą w stronę kompana głową, wbiegł na pierwsze piętro i zatrzymał się na nim, nie potrafiąc dać kolejnego kroku ku górze.
– Naruto! – Tanja zbiegła poziom niżej, jakby to miało w czymś pomóc.
Sasuke wziął wdech i odskoczył od drzwi, zamykając oczy. Gotów na to, że zostanie rozszarpany, stał zwrócony przodem do wejścia, w niewielkim rozkroku, z rozpostartymi ramionami. Oddychał równomiernie, do momentu, aż poczuł pierwsze szarpnięcie.
Coś jednak było nie tak, bo pojawiło się ono na jego plecach.
– Zasrany szczęściarzu! – zawył Naruto, wciągając go za bluzę w górę.
Uchiha z przerażeniem spoglądał na oddalające się od nich drzwi, które jakimś kosmicznym cudem się zablokowały.
Lecz nie na długo.
Zarażeni wtargnęli na klatkę i już po chwili zaczęli przeć ku górze. Od żołnierzy dzieliło ich tylko jedno piętro, natomiast chłopaków od Haruno i dzieciaków - dwa.
– Szybciej, szybciej! – krzyczeli z góry.
Rodzeństwo stało w drzwiach mieszkania, natomiast Sakura u szczytu schodów. Mężczyźni pędzili na złamanie karku. Blondyn wrzucił Uchihę na piętro, a sam został chwycony za dłoń przez różowowłosą, która za sprawą adrenaliny wciągnęła go do mieszkania. Dzieci zatrzasnęły ciężkie, dębowe drzwi, znikając tym samym z oczu ich niedoszłych oprawców.
Sakura runęła na ziemię razem z blondynem. Brunet, z pomocą Tanji, przysunął do wejścia sporą szafkę i wlazł na nią. Przysunął twarz do judasza i przyjrzał się zarażonym. Stali na półpiętrze i rozglądali się wokoło, w jakimś dziwnym letargu. Nie widzieli, do którego mieszkania wbiegli, ale nie możliwym jest to, że ich nie wyczuli. Zastanawiał się nad tym, póki nie usłyszał, jak reszta, dziwnych szmerów w mieszkaniu.
– Pod drzwi, pod drzwi! – wyszeptał Uzumaki, podrywając się na nogi.
Dzieci pomogły Haruno podsunąć się do Uchihy i z przerażeniem wbiły wzrok w ciemność. Naruto włączył noktowizor i wziął głęboki wdech. Ruszył wolnym krokiem do pomieszczenia z lewej strony, cały czas trzymając broń, wymierzoną przed siebie. Wyszedł i skierował się do pomieszczenia naprzeciwko wejścia. Nie było go chwilę dłużej. Opuścił je jednak i przeszedł przez ostatnie przejście.
Czas, w ciągu którego nie wracał, dłużył się niczym wieczność. Cztery pary oczu skupiały się na miejscu, gdzie zniknął, w zupełniej ciszy. Słyszeli swoje bicia serc, do momentu, aż nie dotarł do nich wrzask Uzumakiego.
– Naruto! – zawyła Tanja. Wyrwałą się do przody, jednak Sasuke chwycił ją za ramię i pociągnął z powrotem do tyłu.
Blondyn wypadł z pomieszczenia tyłem, trzymając się za twarz. Oddychał ciężko i miotał się na wszystkie strony. Dzieci krzyczały, a Sakura z przerażeniem obserwowała domniemaną przemianę przez wirusa, w duszy przeklinając los za taki przebieg spraw.
Brunet zeskoczył na ziemie i podbiegł do Uzumakiego. Chwycił go mocno i powalił na ziemię. Wymierzył cios w czaszkę, by go ogłuszyć.
Zupełnie niepotrzebnie.
– Żarcik – roześmiał się głośno, spoglądając na skonsternowany wyraz twarzy Uchihy.
– Ty skończony idioto! – wrzasnęła różowowłosa, zrzucając z chłopaka bruneta.
Chwyciła go za kamizelkę i mocno nim potrząsnęła.
– Jeszcze jeden taki żarcik, a własnoręcznie cię ubiję!
– Agresywna – mruknął pod nosem, uśmiechając się w zawadiacki sposób.
Prychnęła głośno i pchnęła go z powrotem na podłogę.
Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniach, cały czas podpierając się o ściany. Sasuke i Tanja poszli w jej ślady.
– Kakashi – mruknął, chwilę po włączeniu radia.
Ja pierdolę, no wreszcie! – rozległo się niemalże od razu. – Co z tobą?
– Wszystko w porządku. Zdążyliśmy się ukryć w jednym z mieszkań, ale myślałem, że to koniec – westchnął. – Pośród nich jest naprawdę wielu naszych...
Kto... – mruknął, po chwili ciszy.
– Madara...
To dlatego nie mogłem nawiązać z nim żadnego połączenia – odezwał się dopiero po jakiś dwóch minutach. – Ciągle mówisz w liczbie mnogiej... Czy ty nadal prowadzisz jakiś ludzi?
– Czwórkę... W tym Sasuke.
Naruto... Wiesz, że nie będę mógł ich zabrać.
– Nawet nie chcę o tym słyszeć, bez odbioru.
Zdenerwowany, ponownie pozbawił radio zasilania. Doskonale wiedział, że Kakashi nie będzie chciał zabrać nikogo poza nim, ale nie miał zamiaru poddać się bez walki. Albo wszyscy, albo nikt. Nie zostawi ich, choćby miał zginąć razem z nimi.
Shiro podszedł do snajpera, który położył obok siebie karabin i zabrał się za ściąganie kamizelki.
– Zawsze taki jesteś? – zapytał, na co starszy blondyn podniósł na niego zaciekawione spojrzenie. – Taki beztroski...
– Hm... – mruknął, zdejmując wierzchni ciuch. – Po prostu nie lubię jak jest nudno, czy smutno... To nie tak, że nie wstrząsnęło mną to wszystko co się do tej pory wydarzyło... Ale oglądając wasze przerażone i ponure miny, tracę wiarę w to, co robię.
Chłopiec pomógł mu wstać i spoglądał nadal w jego oczy.
– Pewnie dawno bym już to rzucił, ale wy i ta dziewczyna... – westchnął, wchodząc do salonu. – Po prostu muszę was z tego wyciągnąć. Ja mogę tu zginąć jako żołnierz, z długą listą złych uczynków, za które kiedyś będę musiał odpokutować. Wy na taką śmierć nie zasługujecie.
– Skąd to wiesz? – spytał, rozglądając się za włącznikiem światła.
Gdy już go znalazł, położył na nim dłoń, którą po chwili zabrał stamtąd Uzumaki.
Oczy są zwierciadłem duszy. – Uśmiechnął się. – Nie włączaj. Ściągniemy na siebie uwagę zarażonych... I żołnierzy, którzy stanowią teraz takie samo zagrożenie.
– Są świece i bieżąca woda. Ale tylko zimna – mruknął Sasuke, rzucając na znajdującą się w salonie kanapę, opakowanie podgrzewaczy.
– Jedzenie! Jest jedzenie! – krzyknęła Tanja. – I to z przyzwoitą datą ważności!
– Jak w domu – mruknęła Sakura, wchodząc do pokoju gościnnego.
Naruto mimowolnie spojrzał na jej nogę. Opatrunek, który jej dał zaczął przesiąkać, a dziewczyna była blada jak ściana. Jej stan nie ulegnie poprawie, jeżeli nic z tym nie zrobią.
– Hej, patrzcie! – krzyknął Shiro, siedzący przed jedną z szafek.
Zaczął z niej wyciągać różnego rodzaju leki, opatrunki. Sakura przewróciła z ulgą oczyma.
– Jesteś wielki, młody – szepnął Uzumaki, zdejmując z siebie bluzę. – Jedną z sypialni zajmie Sakura, drugą wy dzieciaki. Ja i Sasuke prześpimy się tu, w salonie.
– Jest i coś dla nas – szepnął Uchiha, wyciągając z barku trzy butelki whiskey. Naruto uśmiechnął się pod nosem, jednak nie pałał entuzjazmem na myśl o piciu. Nie potrzebował tego i nie chciał. Jakiekolwiek zaburzenia umysłu w tej sytuacji były raczej zbędne.
– Pokuszę się o szklaneczkę – odezwała się zielonooka.
– Zrobię nam jakąś prowizoryczną kolację – rzuciła Tanja, po czym weszła do kuchni,
Shiro przeniósł na stół wszystko, co mogło się przydać przy ranie Haruno.
Wszystkich opuściło wrażenie niepokoju. W końcu przez chwilę mogli odpocząć, zregenerować siły i przestać uciekać. To mieszkanie okazało się zbawienne.
– Młody, zanieś to wszystko do łazienki – mruknął blondyn, wskazując brodą na medykamenty. – Tam się tym zajmiemy.
– My? – spytała różowowłosa, posyłając mu zastanawiające spojrzenie.
– Trzeba cię dopilnować – westchnął, stając na środku salonu. Przewiesił bluzę przez krzesło. Rękawy czarnej koszulki opinały się na jego silnych ramionach, tak samo jak reszta materiału na szerokich plecach i umięśnionym brzuchu. Mimo wszystko nie wydawał się jakiś wielki. – Jutro czeka nas kawałek drogi i nikt nie wie, czy znowu nie będziemy musieli biec. Jeżeli coś się stanie mnie lub Sasuke, musisz być w stanie chodzić.
Podszedł do niej i delikatnie wziął na ręce. Nie zaprotestowała. Przyglądała mu się z dziwnym zamyśleniem.
– Przygotujcie proszę łóżka. Od razu po kolacji kładziemy się spać... Trzeba wcześnie wstać by zdążyć do parku na trzynastą – zakomunikował, po czym opuścił pomieszczenie, w którym Uchiha upijał już szyjkę Jacka Danielsa.
Minął się w przejściu łazienki z Tenzou, który odpalił w niej kilka świec. Brak okien w pomieszczeniu na to pozwalał. Zamknął nogą drzwi, posadził Sakurę na pralce i oparł dłonie po obu stronach jej nóg. Przez chwilę obserwował jej uda, jednak podniósł wzrok na buzię. Błąkała się po niej niepewność.
– Czemu w kółko powtarzasz, że coś ci się stanie? – spytała, gdy mierzyli się wzrokiem,
– A ile masz pewności co do tego, że to się nie stanie, pani major? – szepnął cicho.
Ton jego głosu i tajemniczy błysk w oku sprawiły, że dziwny dreszcz przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa. Karciła się w myślach za to, że nabrała ochoty na przytulenie się do mężczyzny. Nie wiedziała już, czy to zwykła chęć na pieszczotę, której nie zaznała od lat czy może powód był inny.
Chciała znaleźć ukojenie, moment, w którym poczuje się w stu procentach bezpieczna.
Już w tamtej chwili, gdy byli sami w zamkniętej łazience, czuła je na tyle mocno, że przeciętny człowiek nie potrzebowałby więcej. Ona jednak pragnęła tego najbardziej na świecie. Pragnęła spokoju i bezpieczeństwa. Z tym, nieznajomym żołnierzem u boku.
– Nie mam... – odparła, zatracając się w lazurowym spojrzeniu. – Chciałabym jednak, żeby to się nie stało.
– Sądząc po dzisiejszych wydarzeniach, nie jesteśmy w stanie przewidzieć takich rzeczy. – Odbił się od pralki i odsunął kawałek, zabierając przy tym swoje ciepło i bliskość. Przechyliła się do przodu, tak jakby chciała go zatrzymać, lecz szybko się cofnęła. Nie chciała pokazać mu w żaden sposób tego, że coś ją do niego przyciągało. – Zdejmij spodnie.
Wzdrygnęła się na jego słowa, jednak wiedziała, że im dłużej nie zajmie się raną, tym większe prawdopodbieństwo, że wda się zakażenie... O ile już się tam nie pojawiło. Zsunęła się z pralki, by móc odpiąć pasek, lecz przechyliła się niebezpiecznie do przodu.
Mężczyzna chwycił ją i ustawił z powrotem do pionu. Nosem dotykała jego klatki, jednak nie przerwała walki z paskiem. Rozpięła go, chwilę później rozporek. Pomógł jej ponownie usiąść na pralce i przykucnął. Rozsznurował jej buty, po czym zsunął je ze stóp i postawił na ziemi.
Wyprostował się i nachylił nad nią.
– Ufasz mi? – szepnął, opierając czoło o jej głowę. Oddychała szybko, co troszkę go zaniepokoiło. – Nie musisz się mnie bać, chcę cię za wszelką cenę z tego wyciągnąć...
– Wiem – odparła zdawkowo, zaciskając powieki.
– Ufasz? – powtórzył jeszcze ciszej.
Jej ciało gęsto obsypała gęsia skórka.
– Ufam.
Chwycił delikatnie za jej nadgarstki i przełożył je nad swoją szyją. Przeniósł głowę obok jej ucha, na którym czuła gorący oddech mężczyzny.
– Podciągnij się – mruknął cicho.
Wsunął kciuki za gumkę spodni i uniósł się lekko, by podnieść i ją. Zsunął bojówki z jej pupy i ud. Wolno i spokojnie, by przypadkiem jej nie przestraszyć.
Czuł jak drży.
Przysunął głowę i wtulił policzek w jej włosy. Zamknął powieki, wspierając się znowu dłońmi, po obu jej stronach. Przeniósł je błyskawicznie na jej plecy, gdy zaczęła delikatnie podrygiwać. Przyciągnął ją maksymalnie do siebie, zaznając przyjemnego ciepła, jakie rozeszło się po jego ciele, gdy objęła go równie mocno.
– Czemu płaczesz? – szepnął, zatapiając nos w różowych kosmykach.
– Tak bardzo chciałabym, by to był jakiś koszmar – wyłkała cicho, dociskając do materiału jego koszulki, palce. – Nigdy nie bałam się tak jak dziś. Nie chcę stać się taka... Boże...
– Nie staniesz się – sparował, odsuwając się od niej ku niezadowoleniu obojga. Chwycił jej głowę w swoje duże dłonie i delikatnie podniósł ją do góry, by móc zajrzeć jej w oczy. Otarł kciukami spływające po policzkach łzy i uśmiechnął się ciepło. – Wiem, że nie mam prawa niczego deklarować, ale ochronię cię... Rozumiesz? Nie staniesz się jedną z nich. Przeżyjesz. Mój przyjaciel zabierze cię stąd ze mną czy beze mnie. Przeżyjesz. Wrócisz do normalnego życia!
– Nie będzie już normalnego życia... Nie po tym wszystkim – wyszeptała, tracąc jakąkolwiek werwę. Opętał ją strach. Dopiero teraz, gdy mogła spokojnie myśleć o wszystkim innym, niż bieg. – Zamkną nas u czubków – zaśmiała się nerwowo, spoglądając raz w jedno jego oko, raz w drugie.
– Nie zamkną. Uciekniemy... – Wbił spojrzenie w jej spierzchnięte wargi, mrużąc powieki. – Uciekniemy, tak jak teraz...
Dystans pomiędzy ich ustami zmniejszał się przy każdej nanosekundzie. Serca zabiły mocniej niż przy strachu, jaki im dziś towarzyszył.
– Wszystko w porządku? – Dotarł do nich zza drzwi, głos Sasuke. – Zaraz kolacja!
– Oczyszczamy ranę! – odparł blondyn, zsuwając dłonie z jej policzków.
Odsunął się kilka kroków i nie potrafił spojrzeć w jej oczy.
– Przykro mi, ale nie jestem w stanie pomóc ci z raną... – przyznał, wsuwając dłonie do kieszeni. Oparł się bokiem o zlew i powiódł wzrokiem na płomień świecy. – Nie znam się na tym.
Siedziała jeszcze chwilę z zamkniętymi powiekami i zastanawiała się nad sytuacją sprzed kilku sekund. Cieszyła się z całego serca, że do niej nie doszło. Nie mogła się z nim spoufalać. Nie znała go. Jeżeli to przeżyją, każde ruszy w swoją stronę.
Zsunęła się z pralki i przysiadła na wannie w taki sposób, by rana znajdowała się nad jej wnętrzem. Wzięła do ręki słuchawkę prysznica i odkręciła kurek z ciepłą wodą, mając skromną nadzieję, ze może jednak wypłynie z niej przynajmniej letni strumień.
Niestety.
Lodowaty płyn spływał po jej nodze i ranie, powodując nieprzyjemny ból i szczypanie. Jednak im dłużej się to działo, tym bardziej dyskomfort nogi stawał się słabszy. Gdy skończyła, osuszyła ranę i założyła odpowiedni opatrunek. Podciągnęła spodnie, zapięła pasek, wsunęła na stopy oficerki i podniosła zagubiony wzrok na drzwi.
Nie wiedział co powiedzieć, ani co zrobić. Podszedł jednak i pozwolił się na sobie wesprzeć.
Opuścili łazienkę w kompletnej ciszy.

– Ugotowałaś makaron? – zdziwiła się Haruno, siadając przy stole.
Zawiesiła wzrok na półmisku wypełnionym po brzegi żółtymi nićmi, zmieszanymi z jakimś sosem.
– Butla gazowa – wyjaśnił krótko Uchiha.
Brunet podał dziewczynie pełną szklankę whiskey, którą od razu opróżniła. Czuła na sobie spojrzenie Uzumakiego, którego tak bardzo chciała uniknąć.
– Jak noga? – spytała Tanja, nakładając jej porcję na talerz i podając go.
– Dobrze. – Uśmiechnęła się i skinęła głową, w ramach podziękowania. – Nie sądzę, by wdało się zakażenie.
– Naruto, o której musimy wstać? – spytał Shiro.
Uzumaki z zamyśleniem grzebał widelcem w jedzeniu. Podniósł zbłąkany wzrok i chcąc nie chcąc skierował go prosto na różowowłosą.
– Maksymalnie o dziesiątej musimy opuścić to miejsce – wyszeptał, wracając do plątania makaronu. – Mamy stąd niecałą godzinę drogi, ale nie mam pojęcia co może nas w jej trakcie spowolnić. Kakashi nie będzie mógł czekać...
Wszyscy skupili się na jedzeniu, pochłaniając je w zupełnej ciszy. Każdy myślał o tym samym. Każdy chciał wyjść z tego cało, ale nikt z nich nie chciał zrobić tego samemu.

Haruno wyszła z sypialni chcąc wypłukać usta przed snem.
Dzieci spały już w łóżkach, zupełnie wyczerpane poprzednimi przygodami i wybrykiem z ucieczką poza dystrykt. Sasuke chrapał na kanapie, upojony alkoholem, a Uzumaki stał w oknie i spoglądał na ulicę. Zainfekowani spacerowali po niej, omijając ciała tych, zestrzelonych przez chłopaka.
Nie wiedziała co z tym mieszkaniem było nie tak, ale nie znaleźli w nim żadnego zdjęcia... Dokumentu. Niczego, co mogło wskazywać na właściciela. Widocznie musiał to być tymczasowy pobyt, albo komuś bardzo zależało na wszystkich przedmiotach.
Stanęła w progu łazienki i wzdrygnęła się na wspomnienie poprzedniej sytuacji. Weszła jednak dalej i stanęła przy zlewie. Nabrała w usta wody i nadęła kilkukrotnie policzki. Przemyła twarz i spojrzała na swoje markotne odbicie. To, co się tu stało jakieś dwie godziny temu, nie powinno mieć w ogóle miejsca. Byli sobie obcy... A jednak wrażenie niewyobrażalnej bliskości, jaka się pomiędzy nimi utrzymuje - zwodziło ich za nos. To nie była zwykła chemia, której można było uniknąć.
Wypluła zawartość ust do zlewu. Nie chciała o tym myśleć, zupełnie nie powinna.
– Idiotka – szepnęła sama do siebie, wycierając buzię w ręcznik.
Poprawiła włosy i ruszyła ku sypialni. Nie zaglądała już do reszty pomieszczeń, nie chcąc się pogrążać. Przekroczyła próg swojej, dzisiejszej noclegowni i zamknęła drzwi. Ciemność nie była nigdy jej sprzymierzeńcem.
Zawyła głośno, czując jak silne ramię oplata jej brzuch, osłonięty tylko cienką bokserką. Duża, ciepła dłoń zakryła jej otwarte, gotowe do krzyku usta.
– Miałaś się mnie nie bać – szepnął, a jej ciało automatycznie się rozluźniło.
Zabrał rękę, obrócił ją w swoją stronę i wpił się w jej usta, powodując, że zupełnie straciła władanie w nogach. Chwycił ją zwinnie pod kolanami i posadził delikatnie na łóżku, zważając cały czas na jej obolałą kończynę. Ułożył ją na ciepłym kocu, w którym się zatopiła i położył obok. Przyciągnął drobne ciało do siebie i nachylił się nad nią, by móc pogłębić w końcu pocałunek.
Znowu drżała.
Języki wiły się w spokojnym, wolnym i namiętnym tańcu, jak para stęsknionych kochanków. Pod opuszkami palców czuł gęsią skórkę, która pokrywała chyba każdy, możliwy fragment jej delikatnej skóry. Miała na sobie krótkie spodenki, które znalazła w jednej z szaf. Gładził dłonią jej plecy, chcąc ją wyciszyć i oswoić ze swoim dotykiem.
– Jak będzie? – mruknął prosto w jej usta, które natychmiast po tym musnął.
– Nie boję się – odparła, wplątując dłoń w blond kosmyki. – Przy nikim nigdy nie czułam się tak bezpiecznie, jak przy tobie, Uzumaki.
Uśmiechnął się ciepło i wrócił do smakowania jej warg. Naparł na nią jeszcze silniej swoim ciałem, jakby chciał ją przed wszystkim osłonić.
Chciał mówić jej o każdym kolejnym dniu i sposobie, w jaki mogliby go spędzić razem.
Ale nie miał pewności, że to takie dni zdążą nastąpić.


Od autorki: Jare, jare... Tyle czekania, a rozdział wcale nie okazał się tak długi. Przyznam też szczerze, że chciałam zamordować Sasuke, ale tknęło mnie, że zostałabym zlinczowana. xD Gdy zaczęłam tworzyć to ff, to jeszcze tego Uchihy nienawidziłam. To dopiero Wy zaczęliście mnie do niego przekonywać i plan na zrujnowanie jego żołnierskiej kariery, legł w gruzach. Zarażeni już go szarpali, ale wydarłam go z ich sideł. Jestem rozmiękczonym w mleku herbatnikiem, wiem. Nic na to nie poradzę.

Obok macie kadr z filmu. KLIKAJTA! Jeremy Renner (MOJE LOWE. Dupa zaklepana, jakby to powiedziała Zochan. <3) i Rose Byrne (Każdy film z nią w obsadzie jest zajebisty. Fanom Sci-Fi polecam Sunshine. Polskie, gówniane tłumaczenie, brzmi: w stronę słońca. Gra tam też główny bohater 28 dni później, Cillian Murphy, którego znać możecie np. z Incepcji)
Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale postaram się z całego serca, by ta przerwa nie była tak długa, jak ta pomiędzy piątką, a szóstką. Proszę o wytknięcie każdego błędu. Ach i przypominam, nie śmiem się obrazić o konstruktywną krytykę, ale za próby wkurwienia mnie w dziecinny sposób, niszczę życie.
Ciau!


15 komentarzy:

  1. A ja cię wkurwię w dziecinny sposób, reheheh. XD

    Dobra, nie. ;> Przez cały ten rozdział miałam w głowie jedną piosenkę, która utrudniała mi czytanie (a szczerze jej nie lubię, jest wkurwiająca... i to wszystko przez moją koleżankę, która mi ją puściła...) I tak sobie czytasz o tragedii bohaterów, a tu coś takiego po głowie ci łazi...
    I'm in love with the coco... (umrę po prostu ;-----;)

    Tee, dobrze, że nie zabiłaś Uchihy, chociaż sama nigdy drania nie lubiłam, to jakoś nie mogłabym zdzierżyć jego śmierci... Taki luj.

    Te momenty między Naruciakiem a Saki, kurde przerzucam się na NaruSaku! <3 Uwielbiam ich tutaj po prostu, ta chemia <3 Kurde, wincyj, wincyj tego!
    Ta sytuacja w łazience, normalnie się rozpływam... Oni to mają czas na takie rzeczy, kiedy wokół się sporo dzieje, no ładnie Uzumaki, dupy ci w głowie. Może jeszcze uda ci się zaliczyć jedną przed śmiercią.(o ile zginie, meh). XD

    No to się porobiło, chociaż nie przewidywałam, że Kakaś jeszcze będzie żył, ale cóż, mogłam się tego spodziewać (ciekawe czemu ;p).
    Tylko kurde, mam nadzieję, że wszystkim już się uda przeżyć i Kakaś ich zgarnie, a jeśli nie, to siwego zatłukę xD
    Ciekawe czyje to mieszkanko, pewnie i tak to nic ważnego, ale i tak się zaczęłam zastanawiać... :>

    Pisz tam, pisz! I niech szczęście będzie z Tobą w czasie sesji! (mnie to kiedyś też będzie czekać, no nie...)

    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz będę tego słuchać. xD
      Szkoda mi go było, dlatego go nie zabiłam... Naprawdę, był już w ich łapach, ale tak pomyślałam, że dam mu jeszcze szansę. xD
      Postaram się jeszcze powciskać lovelaśnych wątków, o ile będzie taka możliwość... :D
      A tak w ogóle, to na koniec tego opowiadania, wrócę do tego komentarza, ale to w swoim czasie. xD

      Jak przyjdzie czas na Twoje sesje, to też będę Cię zaganiać do nauki, zobaczysz!

      <3

      Usuń
  2. OCHHHHH MATKO TAK, O PAAAAAANIE JAK MI DOBRZE! MAYA, MOJA ARTYSTYCZNA CZĘŚĆ PRZEŻYWA WŁAŚNIE ORGAZM!! *_____*

    Mam ochotę skakać po domu, śmiać się, płakać, krzyczeć i przytulić Uchihę. Tak, tak, Uchihę, bo kurna - drań jeden - chciał się poświęcić! Rany julek, nie sądziłam, że jest do czegoś takiego zdolny zwłaszcza, że nie chciał przebiec wtedy przez uliczkę, narażając się snajperowi, który mógł spudłować. A jednak zainfekowani rozszarpaliby go od razu, gdyby skubaniec nie miał takiego farta. :D KURDE NO, UCHIHA, WYCHODZISZ NA LUDZI!

    Mi też Shiro strasznie imponuje. Gówniarz jeden a zachowuje się bardziej odpowiedzialnie ode mnie! Przypuszczam, że będąc na jego miejscu, panikowałabym jak wariatka i nawet Uzumakiego mogłabym nie słuchać, bo jestem okropnie strachliwa. Ech. Podziwiam go, podziwiam. I lubię, bo choć dzieciak, to jest przy tym naprawdę męski. Umówmy się - ile siły ma w sobie dwunastolatek? No mało, prawda? A jednak został z Naruto i Sasuke na dole, bo wiedział, że to właśnie mężczyźni powinni zablokować drzwi i przetrzymać bezmózgich na zewnątrz. O ile wcześniej Shiro był dla mnie okej, sympatyczny, tak teraz staje się jedną z tych postaci, które najbardziej trafiają do czytelnika. Jego młodzieńczy upór i odwaga, niesamowite. Naprawdę, świetnie Ci wychodzi kreacja tego chłopca.

    Prawie cały czas, czytając ten rozdział, miałam ścisk żołądka i serce w gardle. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja cholernie bałam się, że coś im się stanie! Najbardziej obawiałam się o Uchihę, bo w filmie go nie było i nie mam zielonego pojęcia, co zamierzasz z nim uczynić. A w sumie teraz też odchodzisz od fabuły, więc... Jaaacie, Maya, zabij mi kogokolwiek a przyjadę do Ciebie i Ci wytłukę tak durne pomysły z głowy! :< Ale mimo wszystko co jakiś czas wybuchałam śmiechem.
    "Za tobą biegnie jakiś szajs!" Hahahahah Kakashiiii <3 Padłam, po prostu padłam. :D Chyba na miejscu Naruto zaczęłabym wyć ze śmiechu, no normalnie... Człowiek tu się kurna stara, mówi, jak kto ma biec, co robić, ratuje innym życie, a potem się dowiaduje, że biegnie za nim szajs. xD Swoją drogą wyobraziłam sobie, jak te umarlaki biegną za Naruto dokładnie w tej samej pozycji, co on. Jak się czają na niego i udają, że chcą, by ich uratował. Hahah, matko, za dużo... Nie wiem czego, ale czegoś za dużo. xD
    "– Zapierdalać! – wrzasnął i ruszył ku schodom, w których połowie były już dzieciaki." Nie wiem czemu, ale wyobraziwszy sobie Naruto, wydzierającego się "zapierdalać", parsknęłam śmiechem. xD Może to kwestia tego napięcia, które się we mnie skumulowało i dlatego - zazwyczaj w stresujących sytuacjach próbuję się śmiać. Nie wiem. Ale jakoś tak... Urzekło mnie to. :D
    "Jebańce" xDDD Uwielbiam to słowo, uwielbiam! A jeszcze u Ciebie, jeszcze z ust Naruto, jeszcze w takiej sytuacji - no kurnaaaa. xD Padłam! :D
    No i zachichotałam też, gdy Naruto złapał wtedy Sakurę w pokoju, ale o tym za chwilę. :D
    Co dalej. Aha! Uchiha. Mrrrr, skoro Sakura ma Naruto, ja zaklepuję sobie Uchihę. Czy mogę teraz powiedzieć "DUPA ZAKLEPANA"? xD W każdym razie, jego "To snajper!" zmroziło mi krew w żyłach. Wyobraziłam sobie, jak Uchiha to wykrzykuje, jak niemal ryczy ze strachem, jego panikę w głosie... I jego głos, właśnie. Wyobraziłam to sobie po prostu i mnie zamurowało. Wrrr, okropny fragment, okropny. Choć przez to oczywiście wspaniały, uch.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i przejdźmy w końcu do scen Naruto i Sakury. *_______* Czytałam to liżąc ekran z podekscytowania. xD Serio, opisałaś to wszystko tak.... BRAK MI SŁÓW. *_____* Po prostu.... Jestem tak zachwycona, tak... o matko no! PRZECIEŻ TO TAKIE CUDOWNE! To, jak Naruto boi się o Sakurę a ona o niego... I najlepsze jest to, że Haruno ma w dupie Uchihę, ha. xD Ale wracając... Scena w łazience prawie przyprawiła mnie o palpitację serca. To napięcie, jakie między nimi powstało było dla mnie niemal nie do wytrzymania. Serce mi waliło jak oszalałe, naprawdę! Niemal krzyczałam "Całuj ją, całuj, bierz ją ogierze!". Serio. Tak strasznie chciałam, żeby się ze sobą przespali, że nawet sobie nie wyobrażasz. xD No dobra, chociaż pocałunek, taki mini, mini... A tu dupa. No ale okej, jakby no, rozumiem, co nimi kierowało. Nie mogą się zaangażować, bo się rozstaną, bo jak któreś zginie... "A ciul, zaskoczę ją w sypialni" xDDD Tak się ucieszyłam, że jednak się zdemaskowali, że pozwolili sobie na odrobinę ciepła... Jeeeej. *____* Japa mi się cieszy jak głupia. xD
      Maya, kochanie, dziękuję Ci za ten rozdział. Dostarczyłaś mi tyle emocji, że dalej nie mogę przestać się zachwycać. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Kocham Cię. <3

      PS. Pokłóciłabym się z Tobą o Jeremy'ego, ale... Ten rozdział był tak wspaniały, że moje dobre serduszko nakazuje zostawić Ci go i Wam gorąco kibicować. xD

      Usuń
    2. Dobra. Już powiadomiłam cały świat, że mało się nie zasikałam ze śmiechu. Boże, aż mi łeb pęka od wrzasku, jaki się ze mnie wydobywał przed tym komputerem. A na asku zdążyłam napisać, że tyle tego jest. xD

      Cieszę się, że Shiro wzbudził w Tobie trochę podziwu, w końcu ten film skupiał się na dzieciakach, a ja to skupienie przeniosłam na Naruto i Sakurę, nie dobrze Mayako, nie dobrze.
      Jak ten szajs (kurwa, znowu zaczynam kwiczeć, a dopiero ochłonęłam) mógł Cię tak rozbawić. Przez Ciebie nie widzę już powagi i dramatyzmu w tym tekście. xD Ale to w sumie dobrze, nie może być wiecznie smutno. xD

      Zochan i jej "zaklepana dupa" są wszędzie. xD Ja się nie nabijam z tej mordki, żeby nie było, ale tym tekstem wygrała moje życie. xD Zaklepuj go sobie, coś czuję, że Twoje następne FF będzie z jego głębszym udziałem. :3 Ja też zaczęłam się do niego przekonywać, głównie dzięki Sasame, Akemii i Sheeiren.

      Ej, sama się tak zawzięłam na to NaruSaku, że Kakashi mi odleciał w niepamięć. Uch, uch. Jak już wpadnę na jakiś pomysł, to chyba się zabiorę za blondyna i różową. A może jakaś partóweczka, nie wiem. :v

      Chyba nie chciałam tej sytuacji w sypialnie, chciałam pozostać w tej łazienkowej i jej dalej nie rozgrywać, ale no nie mogłam się po prostu powstrzymać!

      Ja Ci dziękuję za ten komentarz, naprawdę dawno się tak nie uśmiałam, jak przy czytaniu go. :) Kocham Cię również, mocno, mocno, mocno!

      A JEREMY JEST MÓJ!

      Usuń
  3. To było zajebiste!!! Uwielbiam twojego bloga!! Rozdział był świetny i w napięciu czekam na następny :)
    Życzę ci dużo weny i mnóstwo pomysłów :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wymiata... po prostu jest genialny. Długo na niego czekaliśmy, ale przyznam że było warto!!!. Przyznam że nie cierpie Sasuke, ale po tym jak był gotów od dać życie by reszta grupy przeżyła, zmieniłem zdanie i pomiem że w tej chwili go nawet ''akceptuje''. Rozbawiła mnie moment jak Naruto zrobił żart, że przemienia sę w jednego z tych potworów oraz zachowanie Sakury.
    Najlepsze był moment gdy Sakura była w łazience z Naruto... już myślałem wtedy, że coś między nimi się wydarzy, ale mimo wszystko ale i tak mi się podobało... ale za to koncówka w sypialni Sakury była genialna, cieszę się że Naruto wykonał pierwszy krok, teraz tylko zastanawiam się, czy na pocałunkach zaprzestaną, czy pójdą na całość (spontanicznie) -oby hehe.

    Pozdrawiam i życze weny oraz mam nadzieję na pojawienie się szybkiego następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiem! Na razie w głowie przewijają mi się notatki ze współczesnego języka polskiego i nic więcej w niej nie mam. xD

      Dziękuję za opinię, cieszę się, że się podobało. To paradoksalne, ale sama czekałam na ten moment NaruSaku. W końcu wyszło. xD

      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Tyle czekałam na ten rozdział i nareszcie jest!
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Sasuke żyje! Gdybyś go zabiła moje życie ległoby w gruzach. ;_; Chociaż i tak domyślam się, że w końcu zginie, tak jak Sakura i Naruto, a zostaną tylko dzieciaki, mam rację? (Oby nie! Błagam!)
    Czekam na następny i nie zabijaj mi Saska! Błagam cię! xd
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem jak to będzie, bo już zaczęłam naginać fabułę. xD Wszystkie ruchy dozwolone, zobaczę na co wpadnę po drodze. :)

      <3

      Usuń
  6. Jest! W końcu udało mi się zastopować muzykę i przeczytać, haha. xD A było to trudne, uwierz mi. Kocham te piosenki z całego serca i potrafię słuchać godzinami. :D

    No cóż, ja nie musiałam czekać aż tak długo jak inni, bo dopiero w późniejszym czasie nadrobiłam bloga, ale mimo wszystko już byłam niecierpliwa i bardzo stęskniłam się za tym opowiadaniem, więc od razu po przyjeździe do domu, kiedy zobaczyłam nowy rozdział, ucieszyłam się jak cholera! :)

    Duuuuużo się tu działo, oj dużo. W sumie powiem ci szczerze, że byłam pewna, że ukatrupisz Uchihę, no tak już czułam to w kościach. Ale cieszę się, że tego nie zrobiłaś, bo mimo wszystko go uwielbiam i byłoby mi bez niego smutno, haha. xDD :D

    Szkoda, że Sakura na tym wszystkim ucierpiała i tak bardzo chciała, żeby ją zostawili. Dobrze, że jest kochany Naruciak, który o wszystkich i wszystko zawsze się zatroszczy. Czasami naprawdę jest przesłodki! <3 Taki chłopak marzenie.

    Dziwne w sumie, że z taką łatwością udało im się ukryć w tym mieszkaniu i zastanawiam się, czy do ich wyjścia do parku nie wydarzy się tam coś jeszcze. Coś strasznego na przykład. God, mam nadzieję, że to tylko takie głupie przeczucie i nie, ale zobaczymy co tam wymyśliłaś. xd Nie zabijaj jeszcze nikogo z tej grupy, no. ;_; :c

    Bardzo jestem ciekawa jak to będzie w końcu z tym ratunkiem. Czy wszystkim uda się uwolnić, czy rzeczywiście tylko jednej osobie. No i gdyby tak było.. kto zostałby uratowany? Tyle pytań, tyle pytań, już nie mogę się doczekać odpowiedzi na wszystko co mnie męczy.

    Końcówka była przecudowna! Ten moment w łazience, awwwwww. *,* A to, co działo się później już w ogóle mnie rozwaliło. Nie spodziewałam się, że do czegoś pomiędzy nimi dojdzie, przynajmniej na razie. A tu taka miła niespodzianka. Romantiko :D Tylko ciekawe, jak wątek NaruSaku potoczy się dalej... W końcu cały czas są w niebezpieczeństwie.

    Rozdział bardzo trzymał mnie w napięciu, czytałam z szeroko otwartymi oczami i rozdziawioną buzią :> Cały czas opowiadanie zachowuje ten swój magiczny klimat, którym totalnie mnie urzekło. Oby tak dalej!

    Duuuużo weny życzę oczywiście, no i chęci! :) Będę cierpliwie czekać na siódemkę. :D Albo niecierpliwie, czasem może ci trochę potruję ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaa tak zwlekałam. Przepraszam, przepraszam.
    Ale jestem, nie odeszłam i żadne paskudztwo z twojego bloga mnie nie zjadło XD
    No dobra, ale ja tu nie o tym.

    Wiesz co mi się pierwsze skojarzyło jak czytałam tę całą akcje, tę ucieczkę…
    Darude – Sandstorm XDDDD
    Chyba za dużo czasu spędzam na jbzd xd
    I znów o czym innym.

    Powiem ci, że akcja mnie zmiotła. Tyle się działo. Po prostu czułam jak im adrenalina skacze. Jak muszą uciekać, jak wiedzą, że za chwilę mogą paść trupem. Przynajmniej dostarczyłam sobie jakiejś energii w pracy. I opis tej całej akcji, serio świetne.
    Naruciak jest tu boski, ale chyba się powtarzam, prawda?

    Ej, ej, ej kobieto! Rozumiesz to, że było mi żal Uchihy. Serio było mi żal Sasuke, wtedy kiedy chciał się poświęcić. Znaczy na początku miałam to w dupie. Było jedynie takie: Jest! W końcu na coś się przyda, niech deadnie. Ale później… To, że chciał się poświęcić dla grupy, poświęcić, jakoś tak mnie mocno ruszyło. No bo to przecież ten lujowy PAN Uchiha, który jest skurwiałym narcyzem i egoistą. No ruszyłaś mnie w tym momencie i serio byłam pewna, że go uśmiercisz.
    I wgl teraz trochę się zgubiłam. Jego ugryzły te dziady, czy nie? No bo jak ugryzły to nie powinien się zmienić czy coś? A nawet jak zadrapały to chyba powinien. Tak w filmach o zombie jest xD

    Sakura i jej ranna noga. KALEKA, no kaleka. No ale jest jednak spoko, bo myślała o grupie i o dzieciakach (które są bardzo ważne, why?), a nie o sobie. Tak jest, pani major.

    I ta akcja z Naruto. Na końcu. Rozpłynęłam się. I zresztą ta w łazience też niczego sobie. Takie niby nic, a jednak… Aww ♥

    I jak to przepraszam, może zabrać tylko jedno? (Kakashi) Grr ty to musisz zawsze komplikować, no. Nieee ich tam jest piątka do cholery. Piątka.

    Jeremy Renner był seksiakiem jak grał jako Hawkeye
    No to do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże, boże, boże ten blog jest po prostu genialny!
    Niepowtarzalna historia, wątek niezwykle szczery i realny za co masz dużego plusa, postacie główne no cud miód. Jestem Ci bardzo wdzięczna, ze nie uśmierciłaś Sasuke bo ten irytujący gnojek ma coś w sobie. Kakashiego wprost uwielbiam, żartowniś taki, Mam nadzieje, że dotrą tam wszyscy ale i tak wiem, że wszystko zależy od Ciebie. Proszę, proszę, pozwól im! Za końcówkę gigantyczny plus!
    Czekam na następną notkę, Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. No, jestem. Przeczytałam i... no i co? Jak zwykle, jestem podniecona na tyle, że jak jutro mój do mnie wpadnie, to go chyba wykorzystam. xD

    Ta groza i przerażenie, jakie udało Ci się zachować - są epickie! W sumie, to jestem średnio za NaruSaku, bo przez Ciebie już zawsze będę shippować Sakurę z Kakashim (o kurwa, ta wieść na fejsie, że będzie kolejne KS mnie zjarała)... bLEBELNAD, w każdym razie, czytam tego bloga głównie dla samej treści, a nie paringu. xD
    Od samego początku trzymałąś mnie normalnie za szyję. :D Bałam się, że coś pójdzie nagle nie w formie filmowej i mnie zaskoczysz... I stało się! Już widzę, że zaczynasz mocno kombinować, wyczułam od razu, gdy Kakashi powiedział, że przyleci po nich dopiero następnego dnia. Pomysł na zatrzymanie się w jakimś mieszkaniu był dobry. W końcu trochę luzu.
    Ja w przeciwieństwie do wszystkich- miałam nadzieję, że ten Sasuke jednak padnie. xD widze, że ratowałaś jego honor jak mogłaś i Cię podziwiam, ale zabij go, na co on komu xD Shiro bohater <3
    No i już samo mieszkanie... Ale się bawiłaś moją psychiką. Z kzdym słowem przy sytuacji w łazience, tak mi rosło napięcie seksualne, że o matko! Rozwaliłam półkę na klawiature, miotając się, gdy jej nie pocałował i obiłam kolano, gdy złapał jąw sypialni, bo przez chwilę pomyślałam, że to jakiś zły ktoś... akjd, dawaj nexta!

    Buziaaaki! <3

    OdpowiedzUsuń