24 lip 2015

X. Stadion


— Nie mamy szans wyjść stąd tak, by nas nie zauważono — szepnął Kakashi, opadając miękko na stopy, gdy wraz ze swoim towarzyszem zeskoczyli z ostatnich stopni schodów.
Gaara parł przed siebie, nawet na chwilę się nie zatrzymując. Prowadził Hatake krętymi ścieżkami podziemnej siedziby, gdzie stacjonowali ocaleni żołnierze. Wilgotne powietrze niosło za sobą chłód poranka, który dostawał się tam przez zniszczoną wentylację, a echo ich kroków napawało wrażeniem prześladowania przez niechciane demony ich wyobraźni.
— Poradzimy sobie… — mruknął Sabaku, zatrzymując się przy mokrych, metalowych schodach, które prowadziły prosto do żelaznych drzwi. — Pamiętaj jaki mamy cel. Nie ważne czy nas zdegradują, życie przyjaciela jest ważniejsze.
— Mogą mnie zdegradować, ale sądzę, że po prostu nas zestrzelą — wymamrotał w odpowiedzi, próbując jak najdelikatniej stąpać po stopniach. — Musimy to jakoś przemyśleć, zanim wystrzelą za nami rakietę samonaprowadzającą.
Dowódca zatrzymał się przed przejściem i westchnął głośno.
— Ja dowodzę — oświadczył, wciskając kciuk we własną pierś. — Biorę to na siebie, Kakashi. Jeżeli ktokolwiek będzie nas teraz próbował zatrzymać, po prostu się nie odzywaj.
— Jak sobie życzysz.
Wymienili niespokojne spojrzenia i przez chwilę próbowali uspokoić oddechy. Gaara w końcu nacisnął na klamkę i pchnął drzwi. Oboje wyszli wyprostowani, utrzymując apodyktyczne postawy i profesjonalne milczenie. Poszczególni żołnierze znajdujący się na hali nie zwracali na nich specjalnej uwagi, tylko pochylali głowy w akcie powitania i okazania szacunku. Nie mieli pojęcia, że mężczyźni byli uzbrojeni po pachy i skrzętnie skrywali to pod mundurami.
— Shimura — syknął Hatake, uchylając lekko kącik ust. Nie patrzył na niego, ale doskonale wiedział, że Danzou uważnie się im przygląda, siedząc w jednym z gabinetów.
— Nie zwracaj na niego uwagi, dopóki sam jej nie zwróci — szepnął czerwonowłosy, narzucając szybsze tempo.
— Dowódco Sabaku! — Męski, chrapliwy krzyk podniósł ich serca do samych gardeł.
— Tak? — Gaara zwrócił się na pięcie i bez zastanowienia zlustrował sylwetkę mężczyzny, który powoli sunął w ich kierunku.
— Od wczoraj czekam na twój podpis pod raportem oddziału, jaki wysłałeś na patrol. — Shimura patrzył prosto w jego niewzruszone, zimne oczy. — Doczekam się?
— Czy to może pocze… — Zatrzymał się, przypominając sobie, że plan jego i Hatake wcale nie zahacza o ich powrót tutaj. — W sumie nie. Mogę to zrobić teraz?
Ostentacyjnie spojrzał na dłonie Shimury.
— Powinieneś — odparł sucho, wracając do pomieszczenia.
Gaara wskazał przyjacielowi, by ten został w miejscu, a sam powłóczył za Danzou. Wszedł do środka i rozejrzał się niepewnie, chwilę później lokalizując biurko i samego mężczyznę. Podszedł bliżej i stanął za nim, obserwując jak ten specjalnie przedłuża jego obecność przy sobie.
Przesunął w końcu kartkę na brzeg biurka i położył na niej długopis, wspierając głowę na dłoni. Obserwował ruchy czerwonowłosego z niebywałą dokładnością, nie mówiąc zupełnie nic.
Gaara schylił się, by złożyć podpis i czuł, jak na jego czole pojawiają się drobiny potu. Pistolet, skryty za paskiem spodni, wbił mu się boleśnie w brzuch, jednak nie pokazał tego po sobie nawet najmniejszym grymasem.
— To wszystko? — spytał, prostując się z ulgą.
— Tak. A dokąd wam tak spieszno?
— Wybacz dowódco, nie jestem upoważniony do przekazywania panu wszystkich informacji. Jeśli pan pozwoli, już pójdziemy.
Mężczyzna mu nie odpowiedział. Nie wykonał żadnego gestu czy miny, jednak jego oczy zdradzały złość. Nie mógł panować nad Sabaku, ponieważ byli tego samego stopnia. Chodź to on sprawował główną władzę, Gaara nie podlegał mu pod każdym względem.
— Szybko — mruknął czerwonowłosy, podchodząc do Kakashigo — zanim znowu sobie o czymś przypomni.
— Podejrzewa coś? — spytał, równając z nim krok.
— Na pewno, dlatego musimy się pospieszyć.
— Stary, myślałem, że mi serce dupą wyjdzie, gdy nas zatrzymał.
— Bez szczegółów, błagam cię — chrząknął, przewracając oczyma.
Dziesięć minut później znajdowali się już na dachu jednego z budynków. Podbiegli do helikoptera i w pośpiechu do niego wskoczyli, nawet na chwilę nie odwracając się za siebie. Założyli na uszy spore słuchawki i zapięli pasy, moment później wzbijając się w powietrze.
— Stadion? — Gaara usiadł wygodniej na fotelu i zaczął rozglądać dookoła.
— Tak. — Kakashi sprawdził wszystkie kontrolki, jednocześnie kierując maszynę w odpowiednim kierunku.
I-417 zgłoś się.
— Kurwa. — Pilot spiął się i wziął głęboki wdech. Sięgnął do słuchawki, jednak Gaara go uprzedził, dając znak do spokojnego pilotowania.
— Tu I-417, o co chodzi?
Dlaczego dopuszczono się samowolnego opuszczenia bazy?
— Tu dowódca Gaara Sabaku. Razem z Kakashim Hatake wybieramy się na pilny patrol w okolice dystryktu pierwszego. Powód jest ściśle tajny.
Zrozumiałem, dowódco. Nie potrzebne wam wsparcie?
— To tylko patrol powietrzny, chcemy zorientować się w sytuacji.
Rozumiem, odbiór.
Mężczyzna przełączył się na kanał wewnętrzny, by móc dogadać się ze swoim towarzyszem.
— Za gładko to wszystko idzie — skomentował szarowłosy, spoglądając na londyńskie ulice.
— Wiem, dlatego miej się na baczności — odparł, robiąc dokładnie to samo, co kompan.
Masywne auta toczyły się po asfalcie, a ludzie ubrani w zielone kombinezony, kroczyli przy nich w poszukiwaniu zarażonych. NATO po raz kolejny wkroczyło na te tereny, by zawalczyć z plagą na wpół martwych istot, które panoszyły się w poszukiwaniu ofiar swojej nienawiści i rządzy krwi.
— Musimy ich znaleźć przed nimi. — Gaara przyjrzał się przyjacielowi, który wciąż utrzymywał zmarszczone w zdenerwowaniu czoło.
— Wiem… Gdybym tylko zabrał go tamtego dnia z okolic wesołego miasteczka… Nie musielibyśmy mieć takich zmartwień. — Zamknął na chwilę oczy i zacisnął wargi. — Gdyby tylko nie prowadził tych dzieci… Mogłem wziąć i jego, i Haruno, i nawet tego nieszczęsnego Sasuke… Ale nie, uparli się na tych gówniarzy!
— Kakashi....
— Nie musielibyśmy ryzykować, a on nie musiałby teraz cały czas uciekać i się, kurwa, bać. Wiem jaki jest, co z tego, że zgrywa odważnego. To kruchy frajer.
— Kakashi, myślałem, że coś pojąłeś. — Ciemne oczy przeniosły się na Sabaku. — Naprawdę niczego się nie domyśliłeś?
— O co ci chodzi?
— Naruto jest jaki jest. Chce je ratować, ale sam powiedziałeś mi, że Haruno również uparcie za nimi stała. Ta kobieta nie jest wcale sentymentalna.
— Nie rozumiem.
— Widziała w nich coś innego, niż osierocone rodzeństwo. Widziała w nich coś dużo ważniejszego. Widziała drogę, a być może samo wyjście. — Zacisnął dłonie na karabinie. — Przypomnij sobie, kogo jeszcze sprowadziliście wtedy z powrotem do dystryktu. Przypomnij sobie ich matkę.
Oczy Hatake otworzyły się szerzej i wypuścił z głośnym świstem powietrze, wypychając klatkę piersiową do przodu. Zamrugał kilka razy i odchrząknął:
— Jak duże jest prawdopodobieństwo, że te dzieci…
— Gigantyczne — sparował Gaara. — Dlatego również musimy je zabrać.
— Ale gdy wlecimy z nimi do bazy, to nas zestrzelą. Naruto chciał, abym przeleciał z nimi przez kanał, a skoro wiedział…
— Nie jest głupi. Doskonale wie, że Shimura skaże te dzieciaki na rychły koniec, a Uzumaki chce działać humanitarnie.
— Kurwa! — syknął mężczyzna, spoglądając na radar. — Ja pierdolę, wiedziałem!
— Co się dzieje?!
— Mamy ogon!
Sabaku poczuł wzburzającą się złość i szybszy przepływ krwi. Podniósł się z siedzenia, ówcześnie odpinając pas i wszedł w głąb kabiny.
— Co robisz?! — krzyknął Hatake, próbując dojrzeć poczynań dowódcy.
— Zajmę się nimi — prychnął, otwierając jedną z metalowych szafek. — Nie ważne za jaką cenę, ale uratujemy ich i eskortujemy w bezpieczne miejsce.

***

— Szlag! — Uzumaki uderzył dłońmi w kierownicę, by po chwili oprzeć o nią czoło.
Jeep zatrzymał się na skrzyżowaniu, tuż przy parku w którym zaniedbana roślinność powoli przeistaczała się w junglę. Silnik zawarczał wściekle, a irytujący dźwięk kontrolki pulsował w jego głowie, ujmując za każdym razem fragment jego racjonalnego myślenia.
— Co się dzieje? — Sakura położyła dłoń na jego ramieniu.
— Paliwo… — szepnął, podnosząc głowę. — Skończyło się nam paliwo.
— Co teraz? — Shiro wychylił się pomiędzy przednimi siedzeniami, nie puszczając dłoni siostry.
— Musimy iść pieszo… — Naruto sięgnął po karabin, odpinając chwilę wcześniej pas i skupił wzrok na ulicy przed sobą. — Podczas jazdy zauważyłem pełno trupów. Mam wrażenie, że pod naszą krótką nieobecność, NATO ponownie wkroczyło.
— To chyba dobrze? — Tanja naciągnęła rękawy bluzy na dłonie. — Jeśli nas znajdą, to…
— To nas zabiją — zakomunikowała ostro Sakura.
— Co? — Shiro popatrzył na jej profil, chwilę później przenosząc wzrok na ten należący do snajpera. — Jak to?
— Już o tym rozmawialiśmy — szepnął Uzumaki. — Jesteśmy potencjalnym zagrożeniem, zechcą nas wyeliminować. Od razu, gdy tylko nas zobaczą. Sakura mówiła wam o fazach kodu czerwonego.
— Faza trzecia… — Tanja skryła twarz w dłoniach.
— Eksterminacja. — Haruno zamknęła oczy i przełknęła ślinę.
W aucie zapadła grobowa cisza, która przesiąkała ich ciała, raniąc najwrażliwsze punkty; serce, umysł i duszę.
— I co? — Shiro opadł na siedzenie i uderzył plecami o oparcie, zakładając ramiona na piersi. — Zamierzamy się poddać?
Sakura odwróciła się w jego stronę, a Naruto obserwował go w lusterku.
— Shiro ma rację… — Tanja wyprostowała się dumnie, uśmiechając przez gorzkie łzy. — Zobaczcie ile przeszliśmy. Powinniśmy być martwi, wszyscy. Bez wyjątku. A dotarliśmy tak daleko.
— Od ucieczki dzieli nas kilka kilometrów i zarażeni. — Shiro złapał za klamkę drzwi. — Co z tego, że doszło jeszcze to całe NATO. Damy sobie radę, jestem pewny. Coś nad nami czuwa.
— Uratowaliście nas i robicie to cały czas — wyszeptała blondynka. — Calusieńki, kurwa, czas. Wspieraliście nas, dawaliście opiekę i wsparcie. Jesteście kimś, kto pokazał mi prawdziwe znaczenie odwagi. Czy teraz stchórzymy? Jaki sens miałaby ta cała gonitwa za życiem?
— Nie poddawajmy się. Wszyscy. — Chłopiec sięgnął do ramienia żołnierza i ścisnął je lekko, patrząc w lusterko. — W porównaniu do tego co przeszliśmy, przed nami została tylko krótka chwila.
— Jesteście z siebie dumni? — warknął Uzumaki, zaciskając zęby. — Prawie się przez was popłakałem, głupie gnojki.
— Naruto. — Mężczyzna spojrzał na Sakurę i odczuł coś w rodzaju wewnętrznej euforii. Kobieta uśmiechała się do niego; szczerze i pięknie, najpiękniej na świecie. — Dajmy z siebie wszystko i opuśćmy to miejsce wszyscy razem, zgoda?
— Cholera jasna, ciebie też już nie lubię — syknął i odwrócił głowę w prawą stronę, by skryć oczy. Prawdziwie zaszklone oczy. — Nie ma opierdalania się, raz, raz!
Wypadli z auta i zbiegli się do siebie rozglądając dookoła.
Cisza.
Po raz pierwszy, od kiedy uciekli z dystryktu, doglądali takiego spokoju. Wymarły Londyn, choć wyniszczony przez apokalipsę, stał się kwintesencją spokoju. Przynajmniej na tamten moment. Gigantyczne cmentarzysko kryło w sobie dusze wszystkich zmarłych ludzi, którzy nie zdążyli prawowicie pożegnać się ze światem.
Ćwiekranie ptaków, siedzących na gałęziach drzew; delikatny wiatr, który przyjemnie łaskotał ich zmęczone twarze. Chłodne, wilgotne powietrze, wypełniające bezkresny eter. Wszystko to sprawiało, że czuli się jak we własnym świecie, który sami zbudowali.
— Życie musi powstać tu na nowo — szepnęła medyk, patrząc w czyste jak łza, błękitne niebo. — Bez naszej ingerencji.
— Zostawmy to wszystko za sobą i opuśćmy to miejsce. — Naruto ruszył przed siebie z zamkniętymi oczyma. — Nic tu po nas, a te wszystkie dusze muszą w końcu zaznać spokoju.
— Wszystkie?! — krzyknęła nagle Tanja, chwytając za materiał bluzy brata. — Nadchodzą!
Pokaźne stadko rozwścieczonych bestii parło w ich kierunku, wydając już dobrze znane im dźwięki i okrzyki. Naruto ponaglił dzieciaki i chwycił Sakurę, by pomóc jej biec. Noga wciąż niemiłosiernie ją bolała, a to utrudniało poruszanie się. Dla Uzumakiego nie stanowiło to już jednak żadnej przeszkody.
Musiał ich uratować — niezmienny od początku priorytet, nie do obalenia.
Czuł, jak serce powoli podchodzi mu do gardła. Miał wrażenie, że zarażeni są tuż za nim, w odległości maksymalnie metra. Odór padliny wpełzł do jego nozdrzy, przyprawiając o mdłości, a na karku czuł ich wściekłe oddechy.
Zatrzymał się gwałtownie i pchnął Sakurę do przodu, by prędko zwrócić się na pięcie. Uderzył kolbą karabinu o bark i zaczął oddawać kolejne strzały. Jeden po drugim, trafiając w głowy rozwścieczonych zarażonych.
Gdy hurtowo zdjął wszystkich, znajdujących się w polu jego widzenia, zaczął gonić swoich towarzyszy. Przewiesił karabin przez ramię, wkładając w pęd całą siłę. Chwilę później złapał za ramię Haruno, przerzucił je przez kark i pociągnął jej ciało ze sobą. Dzieciaki zaczekały na nich i zaczęły biec dopiero, gdy starsi ich dogonili.
Wybiegli na jedną z głównych ulic, która rozgałęziała się w trzech kierunkach. Skręcili w prawo i zawzięcie parli do przodu, nie chcąc tracić nawet chwili, zwłaszcza, że na ogonie siedziała im kolejna zgraja zainfekowanych, a w tle ich wrzasków i charczenia, dało się wyłapać strzały i głośne komendy, w towarzystwie warkotu silników.
— NATO! — syknęła Haruno. — Muszą tu gdzieś być!
— Nie ważne, uciekniemy im.
Zatrzymali się gwałtownie, mało nie taranując Tanji. Dziewczyna i jej brat stali w osłupieniu, patrząc przed siebie. Ich głowy miarowo unosiły się ku górze, gdy próbowali ogarnąć spojrzeniem ogrom przerażenia, jaki wypływał z prostopadłej ulicy. Białe kłęby dymu, sprawiały wrażenie sięgających do nieba. Połykały trzydziestometrowe budynki, rozdzielając się pomiędzy poszczególnymi zaułkami.
— Co to jest?! — krzyknął Shiro.
— Gaz… — szepnął Uzumaki, zaciskając palce na boku medyka. — Gaz! Gaz! Gaz! Wracamy, szybko!
Zwrócili się za siebie i zaczęli szarżować w stronę niewielkiego, srebrnego seata. Wszystkie jego drzwi, łącznie z bagażnikiem, były otwarte.
— Co to za gaz? — sapnęła Tanja, podbiegając z drugiej strony Sakury, by odciążyć w jakiś minimalny sposób snajpera.
— Próbują masowo wybić zainfekowanych! — Zielone oczy skryły się pod zaciśniętymi z bólu powiekami. — Nie możemy mieć z nim styczności! Momentalnie się udusimy!
— Biegną! — krzyk chłopca dosłownie postawił ich pod ścianą.
— DO SAMOCHODU! — ryknął Naruto.
Znaleźli się w potrzasku. Z jednej strony kłęby białego dymu płynęły ulicą prosto na nich, a z drugiej banda zarażonych parła w ich kierunku, uciekając przed kolejną falą gazu.
Ostatnią nadzieją stało się auto.
— Wsiadać! WSIADAĆ! — Uzumaki czuł, jak jego struny głosowe pękają. Wrzucił Sakurę na miejsce kierowcy, upewnił się, że dzieciaki są w środku i zatrzasnął ich drzwi. Chwycił z bagażnika kilka szmat i zamknął go zamaszyście, dobiegając do swojego miejsca. Wskoczył do środka i z hukiem odciął ich od zewnętrznego świata. — Zasłaniać buzie! POZAMYKAĆ DRZWI! SZYBKO, KURWA! SZYBKO!
Dzieciaki wydawały z siebie urywane wrzaski, naciągając materiały ubrań na nosy i blokując wejścia. Haruno skryła twarz w bluzie, a Naruto naciągnął na buzię wszytą w mundur maskę. Razem z medyk pozamykali wszystkie dojścia wentylacyjne i zaczęli nakrywać poszarpanymi, brudnymi materiałami wywietrzniki pod przednią szybą, odchylając się przy tym na boki, kiedy stado zarażonych obiegło auto i tłukło w nie pięściami. Pluli krwią na brudne okna i szarpali maszyną, krzycząc wniebogłosy. Naruto pociągnął do siebie ciało Haruno, bojąc się, że szyba zaraz pęknie. Rodzeństwo zrobiło dokładnie to samo, jednak Shiro znieruchomiał, patrząc prosto w brunatne oczy młodej, czarnoskórej kobiety, która niegdyś musiała być normalną istotą.
Waliła zabrudzonymi dłońmi w szybę, powoli opadając z sił, gdy kłęby gazu skryły pod swoim płaszczem auto. Chłopiec widział w jej oczach coś innego, niż dotychczas. Chciała dostać się do środka, by znaleźć schronienie. By wieść dalej marny żywot znienawidzonej, zarażonej istoty. Tak samo jak oni – nie chciała umrzeć.
Uderzenia słabły z każdej strony, a nadgniłe ciała zaczęły osuwać się po karoserii. Kilka chwil później wewnątrz samochodu słychać było tylko spazmatyczne oddechy całej czwórki. Nie ruszali się, próbując zejść z powrotem na ziemię. Czuli, że jedną noga byli już tam, skąd nie mogliby wrócić.
— Odpalaj! — Naruto poruszył się gwałtownie, prostując na siedzeniu. — Słyszysz?! Sakura! Odpalaj!
Dziewczyna potrząsnęła głową. Wciąż trzymając dłonią materiał bluzy, przekręciła znajdujące się w stacyjce kluczyki. Uzumaki odbezpieczył ręczny hamulec, jednak silnik zawarczał groźnie, a maszyna nawet nie drgnęła.
— Kurwa, kurwa, kurwa! — Kobieta ponawiała ruchy kilkukrotnie, ale serce samochodu kaszlało nieprzyjemnie, odmawiając współpracy. — Ruszaj jebany skurwielu! RUSZAJ!
Shiro obserwował z tyłu głowę Naruto i z przerażeniem przyglądał się jego nieopisanej panice. Gdy mężczyzna tracił panowanie nad sytuacją, jako ich autorytet, wprowadzał zamieszanie.
— PRÓBUJ! — ryknął, rzucając się na fotelu.
Oczy młodego Tenzou powiększyły się, gdy snajper znieruchomiał. Zatrzymał oddech i wbił spojrzenie we wsteczne lusterko. Sakura miotała się, nadal próbując coś zdziałać. Tanja ponaglała ją swoimi piskami. Shiro oddychał szybko, niczego nie rozumiejąc.
— Kurwa... — Uzumaki zacisnął dłonie w pięści.
Widział ich.
Widział opancerzony wóz, który toczył się powoli za tuzinem ludzi, ubranych w zielone kombinezony. Co chwilę z ich strony buchały kłęby pomarańczowych płomieni, wydobywające się z miotaczy ognia, którymi traktowali niedobitych gazem zarażonych.
Jego towarzysze tego nie widzieli.
Oparł głowę o zagłówek i zamknął na moment oczy.
Moment, który poświęcił na decyzję.
Przechylił się do przodu i wcisnął karabin między siedzenie a skrzynię biegów. Złapał za gałkę i wrzucił pierwszy bieg.
— Połóż nogę na sprzęgle. — Sakura znieruchomiała, słysząc jego ton. Dzieci ucichły, a twarz kobiety powoli obróciła się w jego kierunku. Zaszklone od łez, zielone oczy wpatrywały się w niego z przerażeniem; ciało drżało od wdechów. — Wciśniesz je na mój znak i zawieziesz dzieciaki na stadion.
— Naruto! — ryknęła, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co mężczyzna chciał zrobić. — Nawet o tym nie myśl! Dzieciaki, wysiadamy i biegniemy.
— Nie! — huknął, łapiąc ją za ramię. — Pamiętaj, by wcisnąć sprzęgło gdy krzyknę. I jedź prosto na stadion.
— Naruto, nie! — Shiro zerwał się i chwycił za materiał munduru snajpera.
— Naruto, błagam!— Tanja zawyła głośno, a po jej brudnych policzkach spłynęły łzy.
— Na stadion — powtórzył ostatni raz, łapiąc w dłoń klamkę. — Tam się spotkamy.
— NARUTO!
Blondyn wypadł na zewnątrz, zatrzaskując za sobą drzwi. Oczy dzieci poszybowały za nim, wyłapując jego sylwetkę w białym dymie. Nagle dwie dłonie uderzyły w tylną szybę.
— Boże nie! — Tanja wydała z siebie chrapliwy jęk. Razem z bratem wbijali spojrzenie w tył auta, wyciągając przed siebie ręce i płacząc. Płacząc najgłośniej, jak się tylko dało.
Auto drgnęło, a chwilę później zaczęło toczyć się do przodu. Dym rozrzedził się, ukazując błękitne oczy snajpera, który marszczył czoło z wysiłku. Wkładał w tę czynność całą swoją siłę, rozpędzając maszynę coraz bardziej.
— Naruto! — huknął Shiro, dostrzegając za plecami snajpera jakiś ruch.
— Wciśnij! — Dotarł do nich wygłuszony krzyk. — Wciskaj! SZYBKO!
Haruno wrzasnęła przeciągle, wylewając z siebie cały ból i smutek, jakie skłębiły się w jej duszy. Auto jednak znowu zawarczało.
— WRACAJ! — ryknęła Tanja, widząc jak gaz zaczyna nabierać ciepłych barw.
Uzumaki odbił się od ziemi najmocniej jak potrafił.
— TERAZ!
Sakura wcisnęła sprzęgło, a silnik zaryczał głośno, chwilę później wstrząsając lekko autem. Odpaliło.
Odpaliło i dało im jedyną szansę.
— NARUTO! — wrzasnęła różowowłosa, uderzając tyłem głowy o fotel, zacisnęła powieki, a dzieci ryknęły jednocześnie przez rozrywający serce ból.
Snajper odepchnął się od samochodu.
Mrugnął do nich okiem, ten ostatni, pierdolony raz.
Pomarańczowe więzy owinęły jego ciało, łykając je jednym haustem. Zarys jego sylwetki miotał się w piekielnych językach płomieni, a do wnętrza samochodu dotarł tylko przeciągły wrzask bólu, jakiego mężczyzna doznawał w ostatnich chwilach życia.
Życia, które do samego końca sprawowało piecze nad tą trójką.
Życia, które rychle zostało mu odebrane.
W afekcie wściekłości, medyk wcisnęła gaz do samego końca. Wyła głośno, nawet na chwilę się nie powstrzymując, tak samo jak rodzeństwo kulące się z przerażenia na tyłach auta.
— To nie miało tak wyglądać! — wrzasnęła blondynka, uderzając pięściami o fotele. — Nie tak! NIE TAK!
Shiro patrzył na siostrę i powiódł wzrokiem na Haruno, zaciskającą dłonie na kierownicy. Nie śmiał się nawet odezwać. Nie śmiał nawet myśleć.
Poczuł chęć śmierci, nie potrafiąc dopuścić do siebie myśli, że po tym wszystkim nie mogli uciec razem.
— Dostaniemy się na stadion — odezwała się nagle Sakura. Siliła się na poważny ton, jednak jej głos drżał i łamał się rozpaczliwie. — Obiecuję, że was z tego wyciągnę.
Nagle obok auta posypała się seria pocisków, która z łoskotem wbiła się w asfalt. Przestraszona kobieta odbiła lekko w prawo, wjeżdżając na chodnik. Nie mieli pojęcia co się dzieje.
Gdy tylko wyjechali z kłębów gazu, odsłonili swoją pozycję, a kolejne serie strzałów goniły auto.
— Kurwa, znaleźli nas — syknęła, wrzucając coraz wyższe biegi.
Dzieciaki odchyliły się pod same szyby, by dostrzec niebo. Centralnie nad nimi leciały dwa helikoptery, których pasażerowie usilnie próbowali zestrzelić szarżujące auto. Haruno jechała slalomem, skręcając ostro w wąskie, londyńskie ulice.
— Trzymajcie się, już niedaleko!
Dźwięk szalejących w powietrzu śmigieł podwyższał poziom ich adrenaliny do maksymalnych rozmiarów. Pociski wciąż ostrzeliwały samochód, co jakiś czas zahaczając o jego powłokę.
Wyjechali na odsłoniętą przestrzeń. Blokowiska powoli zamieniały się w niskie kamienice i sklepowe uliczki, które nie były już żadną przeszkodą dla siedzącego im na ogonie pościgu.
Niedaleko przed nimi zaczynał majaczyć stadion. Mimo to Sakura musiała podjąć trudną decyzję, bo dojechanie tam w jednym kawałku zaczynało graniczyć z cudem. W ostatniej chwili odbiła w lewo, a dzieci z przerażeniem obserwowały zamiary kobiety, obijając się o siebie.
Parła prosto w kierunku schodów, prowadzących do tunelu metra, gdzie nie było nic oprócz czarnych, niepokojących czeluści wnętrza pozbawionego prądu.
— Trzymajcie się! — wrzasnęła, wrzucając piąty bieg. — MOCNO!
Dzieciaki chwyciły się foteli i po chwili czuły, jak ich ciała unoszą się lekko w powietrzu. Auto wyskoczyło delikatnie w górę, chwilę później opadając na schody. Szarpanie było nie do zniesienia, a medyk traciła kontrolę nad pojazdem, który zatrzymał się na ciężkich, metalowych słupach, służących niegdyś za elektroniczne kontrolery biletów.
— Wysiadamy, szybko! — zarządziła, odpinając pas.
Zatrzymała spojrzenie na utkwionym między fotelami karabinie i poczuła przerażający ucisk w sercu. Złapała broń i wypadła z samochodu. Do wnętrza tunelu wdzierał się dźwięk latających maszyn.
— Sakura — szepnęła Tanja, widząc jak kobieta opada z sił. Wciąż płakali. Nawet na chwilę nie przestawali ronić łez, nad którymi nie mieli już żadnego panowania.
— Ruszajmy… — Kobieta wyprostowała się, próbując unormować oddech. — Niewiele nam zostało.
Pod jej kierownictwem zaczęli schodzić jeszcze niżej. By dostać się na gigantyczne, odsłonięte boisko, musieli poruszać się jednym z tuneli, którymi kiedyś jeździło metro. Maszyna dowoziła ludzi prosto pod stadion, co ułatwiło im w jakiś sposób drogę.
Niestety, im niżej się znajdowali tym mniej naturalnego światła dostawało się do środka. Kilka minut później stali już w zupełnych ciemnościach, a czekało ich zejście na jeszcze niższy poziom.
— Nie wytrzymam — szepnęła blondynka, oplatając się ramionami.
Dookoła nich, dosłownie wszędzie, leżały nieuprzątnięte przez pół roku ciała. Rozkładająca się tkanka stwarzała nieopisany odór, który doprowadzał ich żołądki do istnego szaleństwa. Nie mogli się jednak poddawać przez coś takiego.
Sakura uniosła karabin, wspierając go na swoim barku i włączyła przymocowany do niego noktowizor.
— Jestem waszymi oczami — szepnęła, zaciskając powieki. Ból w nodze nasilił się od spiętych przez cały czas mięśni. — Jeżeli będziecie mnie słuchać, jakoś dostaniemy się na dół. Tylko, do cholery, uważnie mnie słuchajcie.
Dzieciaki przytaknęły jej głowami, kierując spojrzenia gdzieś w jej stronę. Nie miały już szansy jej dostrzec, jednak ona widziała ich przestraszone twarze.
Przesuwali się wzdłuż ściany, podnosząc wysoko nogi, by przypadkiem nie nadepnąć na jednego z trupów. Wyboista droga została pokonana po jakimś kwadransie. Stanęli u szczytu, niegdyś ruchomych, schodów. Kobieta spojrzała w dół i przełknęła głośno ślinę. Stopnie niemalże w całości pokryte były ciałami. Każde z czterech rzędów.
W jej głowie zaczęły obijać się wyimaginowane wrzaski żyjących istot, które za wszelką cenę chciały uciec z tego kraju, jednak nie dane im było zdążyć.
— Trzymajcie się poręczy — mruknęła, stając za dziećmi. — Mocno, choćby nie wiem co, nie puszczajcie jej. Shiro, nogi wysoko, idź lewą stroną. Tanja, to samo.
Ta wędrówka dłużyła się w nieskończoność, jednak Haruno nie mogła jej przyspieszyć dla ich bezpieczeństwa. Dojrzała jak chłopiec sam wyczuł pod nogą czyjąś nogę i przeszedł nad nią, oburącz ściskając metalową rurkę. Jego siostra jednak postawiła nogę zbyt daleko, miażdżąc zgniłe ciało.
— O boże! — pisnęła, odruchowo chwytając poręcz. — Boże, boże, boże.
— Spokojnie! — Sakura zatrzymała się w miejscu. — Przełóż wysoko lewą nogę i wyczuj stopień.
Dziewczyna zrobiła to w bardzo delikatny sposób, unikając dalszych potknięć. I w ten sposób udało im się dotrzeć mniej więcej do połowy schodów.
— Co to? — szepnął chłopiec, zatrzymując się gwałtownie.
Haruno wyłapała niepożądany dźwięk. Z początku był to stukot i próbowała wmawiać sobie, że to szczur czy jakieś inne stworzenie, jednak cisza jaka zapanowała pomiędzy trójką wzmogła jej zmysł słuchu. A ten doskonale wyłapał ciężkie oddechy, niosące się echem po gigantycznej przestrzeni.
— Sakura — jęknęła dziewczyna, zaciskając z przerażenia zęby.
Kobieta zaczęła rozglądać się dookoła siebie, jednak nie dostrzegała nigdzie żadnego ruchu.
— Musiało się nam wydawać… — mruknęła. — Idźcie dalej.
Nie minęło nawet pół minuty, kiedy jej zamyślenie dało się we znaki. Dotarł do niej urwany krzyk Tanji, która niezaalarmowana niczym, stąpała przed siebie. Denat zjechał o stopień niżej, a jej stopa zahaczyła o jego ramię. Dziewczyna nie miała szansy, by chwycić poręcz i runęła w dół, prosto na brata.
Wrzaski i łoskot spadających po schodach ciał wprawił Sakurę w istne przerażenie. Nie zważając na ból nogi zaczęła prędko postępować po stopniach, unikając kontaktu z martwymi i oddychała ciężko, bojąc się o rodzeństwo.
— Shiro! Tanja! — wrzasnęła, opadając na równe podłoże. — Gdzie jesteście?! Dzieciaki?!
Plątanina korytarzy niosła ich krzyki, a sama Haruno nie wiedziała przez to w którą stronę się kierować. Rozglądała się dookoła lecz nie dostrzegała żadnego z nich, mimo to wyłapała ruch. Ktoś przebiegł przez skrzyżowanie korytarzy.
— Shiro?! Tanja! — ryknęła, czując wzmożony strach. — Kurwa mać!
— Sakura! — Głos nastolatki osłabił ją, tak samo jak mocny chwyt dziewczyny na jej ramieniu. — Sakura, nie mogę znaleźć Shiro!
Medyk odwróciła się w stronę blondynki i obserwowała jej przerażoną, zagubioną minę.
— Spokojnie, znajdziemy go — szepnęła na wydechu. — Shiro!
— SAKURA!
Kobieta zwróciła się za siebie, a centymetry przed noktowizorem pojawiła się męska, zalana krwią twarz, której usta otworzyły się szeroko. Przeciągły wrzask i ochrypłe warczenie sparaliżowało ją ostatecznie. Pchnęła Tanję na bok, a intruz wyrwał jej z rąk karabin, chwilę później powalając na ziemię.
— SAKURA! — Tenzou wrzasnęła ponownie, próbując się wydostać z pomiędzy gnijących ciał.
Słyszała gdzieś obok siebie urywane wrzaski kobiety i tępe uderzenia, w towarzystwie chrapliwych oddechów. Każdy kolejny chrzęst pękających kości wywoływał silniejszy dreszcz na jej plecach. Nagle wszystko ustało, a do jej uszu dotarł dźwięk oddalających się, szybkich kroków. Ktoś odbiegł w głąb korytarzy.
Skupiła wzrok na ciemnościach i niecałe dwa metry od siebie dostrzegła blade światełko. Przeczołgała się do niego i wymacała karabin, który chwyciła w ręce. Podniosła się na nogi i przysunęła oko do noktowizora. Zaczęła przesuwać jego promień po denatach, by w końcu poczuć odpływającą z twarzy krew. Cofnęła się o krok, dostrzegając zmasakrowane ciało Haruno.
— Sakura… — jęknęła, czując potężne zawroty głowy. — Sakura, proszę cię…
Kobieta jednak nie drgnęła.
— Sakura…
Kolejny potok łez zmoczył jej policzki. Oczy szczypały ją już od zmęczenia i płaczu, jednak zacisnęła pięści i zęby, licząc od dziesięciu w dół.
Wiedziała, że zarówno medyk jak i Uzumaki, doprowadzili ich tak daleko… Nie mogła zmarnować ich wysiłku i poświęconego życia, kiedy byli już tak blisko.
Musiała odnaleźć brata i dotrzeć na stadion.
Jak najszybciej, zanim to zabójcze ścierwo dopadnie też ich.

Shiro stał przy wraku metra, na jednym z peronów i rozglądał się dookoła. Docierała do niego mętna poświata z początku tunelu, która w minimalny sposób uwypuklała kontury tego miejsca. Obracał się wokół siebie, oddychając głośno i zawzięcie nawołując kobiety.
— Tanja! Sakura! — Spróbował po raz kolejny, jednak nie docierał do niego nawet najcichszy dźwięk.
Do czasu.
Łomot uderzających o kamienną posadzkę kroków, zwrócił go za siebie. Pewny tego, że siostra lub Haruno go znalazła, dał kilka kroków w tamtym kierunku. Jednak dopiero po chwili dostrzegł, że barczysta sylwetka nie może należeć do żadnej z nich.
Dostrzegł to.
Rozpoznał od razu.
Rysy tak dobrze znanej mu twarzy, przywołały wszystkie wspomnienia.
Brunatne oczy wpatrywały się w niego, a barki unosiły od szaleńczych oddechów.
— Tato… — szepnął niepewnie, zaciskając piąstki.
Mężczyzna nagle zerwał się do biegu, prąc w jego kierunku. Doskoczył do drobnego ciała i runął z nim na ziemię, dociskając do podłoża z niewiarygodną siłą. Dwukolorowe tęczówki badały uważnie odmienioną twarz rodzica, który pochylał się nad nim i dyszał głośno, wbijając palce w jego ramiona.
— Shiro! — Wrzask siostry rozszedł się po peronie, a ułamek sekundy później, niewyobrażalny ból, zapoczątkowany w okolicach niewielkiego obojczyka, rozszedł się po jego ciele.
Brudne zęby ojca wpiły się w chłopięcą skórę, raniąc ją. Gorąca krew spłynęła po ciele i zaczęła powoli nasączać materiał bluzy.
Przeraźliwy wrzask sprawiał wrażenie roznoszącego się po całym świecie wołania o pomoc. Lub też szybką śmierć.
— YAMATO! — Dziewczyna ryknęła, pewnie mierząc do swojego ojca. Potok łez lał się po jej szyi, a zaciśnięte zęby wzmogły ból szczęki.
Mężczyzna znieruchomiał i podniósł głowę. Spojrzenie skierował w stronę córki, kiedy ciało syna wiło się pod nim z bólu. Chłopiec stękał, wyrywając ramiona spod ciężaru najstarszego Tenzou. Docisnął dłonie do rany i kołysał się, chcąc uciec jak najdalej od swojego oprawcy.
Ten zaś poderwał się nagle z ziemi i natarł na dziewczynę.
— Przepraszam — szepnęła, naciskając spust.
Huk wystrzału rozszedł się po tunelu metra, a ciało runęło na kolana, wydając z siebie ostatnie chrząknięcia i jęki. Mimo to, wspiął się na drżące kończyny i próbował w dalszym ciągu dotrzeć do kolejnej ofiary.
Padł drugi strzał, prosto w serce; twarz mężczyzny uderzyła o ziemię.
Kolejny nabój trafił prosto w jego głowę.
Dziewczyna upadła na podłoże, tracąc wszelką równowagę. Krew wypływająca spod ciała ojca powoli spływała w jej stronę, a ona wyła przeciągle, nie potrafiąc przyjąć do siebie wykonanego czynu. Choć to nie ona wydała na niego taki wyrok, wina za śmierć taty spadła na nią niczym grom.
Odchyliła do tyłu głowę, zaciskając zęby i zanosząc się od spazmatycznego płaczu. Z całych sił próbowała wyłączyć swoje sumienie, umysł i serce, które potęgowały w niej najgorsze uczucia.
Wiedziała, że to nadal nie był koniec.
— Shiro! — jęknęła, zrywając się na nogi i podbiegając do chłopca.
Rzuciła karabin na ziemię i próbowała podnieść go do siadu. Ten jednak szarpał się usilnie, nie chcąc jej do siebie dopuścić. Próbowała spojrzeć w jego oczy, jednak krył je pod włosami, odrzucając kobiece dłonie.
Cokolwiek się wydarzy… — szepnął, uciekając od jej bliskości. Przesunął się po ziemi i zadrżał. — Nie rozdzielimy się już nigdy… Będziemy trzymać się razem… — cytował tak dobrze znane jej słowa z dnia, gdy znaleźli się w wesołym miasteczku.
— Shiro!
— COKOLWIEK SIĘ WYDARZY!
Chłopiec poderwał się na nogi i zaczął biec w kierunku nikłego światła. Zeskoczył z peronu na tory, a dziewczyna pognała za nim, nie chcąc znowu stracić go z oczu.
— SHIRO! CZEKAJ! SHIRO!
Tenzou potknął się o jedną z szyn i upadł na ziemię. Leżał na niej nieruchomo z zaciśniętymi powiekami, a siostra zatrzymała się kilka metrów za nim.
Powinna uciekać, jednak nie potrafiła. Widziała na własne oczy, jak ich ojciec gryzie brata, przekazując mu dawkę tego śmiertelnego gówna, ale nie mogła go zostawić. Nie dopuszczała do siebie myśli, że zostanie jej odebrana ostatnia osoba, którą kochała nad życie.
— Shiro… — szepnęła, opadając przy nim na kolana. Podniosła go w końcu i odgarnęła z jego twarzy wilgotne włosy. Wpatrywał się w nią, bez żadnego wyrazu, a ona skupiła spojrzenie na lewym oku. Uniosła kciukiem delikatną powiekę chłopca i dostrzegła ją. Małą, brunatną plamkę, która umiejscowiła się zaraz obok brązowej tęczówki. Czerwone nitki, zaczęły przejmować białko, tworząc krwawe wstęgi dookoła ciemnej głębi.
— Jestem jednym z nich? — spytał cicho, obserwując reakcję siostry.
— Nie — odparła, kręcąc głową. — Nie jesteś.
Objęła go i wtuliła nos w materiał bluzy, czując jak jej ciało drży. Chłopiec odwzajemnił uścisk, jednak odsunął ją od siebie i nieporadnie wstał. Chwycił jej dłoń i pociągnął lekko; dając jej moment na wzniesienie się na nogach.
— Chodźmy.

***

— Naruto… Naruto, do jasnej kurwy, zgłoś się! — Kakashi otarł dłonią twarz, drugą przytrzymując wciąż przy uchu.
Gaara stał obok niego, oparty o helikopter i wpatrywał się w gigantyczne wejście na teren boiska. Odkryty stadion pozwolił im wylądować na murawie i skryć się w jego wnętrzu.
— Zaraz tu będzie, jestem pewny — szepnął Sabaku, zamykając na moment powieki.
— To kwestia czasu, kiedy nas tu znajdą. — Hatake przykucnął i oparł czoło o karabin, dzierżony w rękach.
— I tak jesteśmy skończeni. — Dowódca westchnął cicho i odchylił do tyłu głowę. — Shimura wie, co kombinujemy. Póki nie dostaniemy się za kanał i nie przekażemy wieści francuskiemu rządowi, nie będziemy bezpieczni.
— Głupi kretyn… — prychnął szarowłosy. — Zawsze wpakuje nas w jakieś bagno.
Mężczyźni uśmiechnęli się słabo, jednak chwilę później ustawili się w bojowych pozycjach. Z ciemnego tunelu wyłoniły się dwie postacie, które szły powoli w ich stronę. Zarówno Kakashi jak i Gaara, od razu rozpoznali młode rodzeństwo. Mimo to, nie opuszczali skierowanej ku nim broni.
— Zatrzymajcie się! — ryknął pilot.
Shiro skrył się za siostrą, która rozstawiła szerzej ramiona, by go osłonić.
— Gdzie Naruto? — Sabaku opuścił karabin i wbił w nich przerażone spojrzenie. Dziewczyna pokręciła przecząco głową, zaciskając usta w cienką linię.
— Gdzie jest, kurwa, Naruto?! — Wrzask Hatake zahaczał już o rozpacz.
— Jesteśmy… — odkrzyknęła słabym głosem, zaciskając palce wokoło dłoni brata — jesteśmy tylko my.
Karabin Hatake upadł na sztuczny trawnik, pokryty warstwą gnijących liści i śmieci, jakie pozostawiono na trybunach. Widok zamglił mu się od przerażenia i łez, zbierających się pod powiekami. Sabaku pochylił głowę, zaciskając zęby.
— Nie wierzę… — szepnął, zamykając oczy.
— Kurwa jebana mać! — Pięść Kakashiego uderzyła w bok helikoptera, tworząc w tym miejscu wgniecenie. — Kurwa, kurwa, kurwa!
Jasne tęczówki Gaary uniosły się z powrotem ku dzieciakom. Stały w miejscu, niepewnie patrząc w ich kierunku. Uniósł dłoń i skinął nią lekko, nawołując w ten sposób w swoją stronę.
— Chodźcie! — krzyknął, czując odrętwienie w całym ciele. — Musimy uciekać.
Kilka minut później znajdowali się już w kabinie. Tanja zapięła pas brata, który wydawał się być zupełnie nieobecny.
Kakashi odwrócił się w jej kierunku i wpatrywał w jej oczy, kryjące nieopisaną historię drogi bólu i strachu.
— Jak oni zginęli? — spytał nagle.
Błękitne tęczówki zwróciły się ku niemu, a w nich dostrzegł coś na znak nieopisanej wdzięczności. Czuł jednak, że nie była ona kierowana do niego czy Gaary, a do nich.
Nieobecnych.
— Nie tak, jak przystało na bohaterów — szepnęła, uśmiechając się blado — którymi na pewno byli.


Od autorki i betuni:
Kejża: Złamałaś mnie. Zdeptałaś serce i to z ogromną premedytacją, głupi chuju. :(
Mayako: Nie mam zupełnie nic do powiedzenia. Chyba zawiodłam się sama na sobie. W każdym razie, pamiętajcie o epilogu.

38 komentarzy:

  1. Durna ;-;
    Czym niby zawiodłaś? TY ROZTRZASKAŁAŚ NA ŁOPATKI! ;-;
    Muzyka - epicko.
    Ja pierdole, czekaj bo nie wiem co powiedzieć.
    Zacznijmy od tego, że doskonale znałam ten film i nie spodziewałam się, że ten rozdział (którego się spodziewałam) mnie tak ruszy. A stanęły mi świeczki w oczach i miałam ten taki nieprzyjemny ucisk w gardle.
    Najpierw chłopaki. No cholera, bałam się, że Shimura ich ściągnie. Albo przed samiusieńkim wylotem Gaara oberwie kulke w łeb, a Kakashi zdąży odlecieć. Na szczęście się udało. Zastanawia mnie tylko, co Sabaku wyjął z tej szafeczki. Bazookę? xD
    No i potem tylko siedziałam jużjak na szpilkach. Zapomniałam jak się oddycha. Najpierw wzruszająca przemowa dzieciaków, potem ten bieg... I się zaczęło. Po prostu jak myślałam o tym do przodu, to mną nosiło na lewo i prawo. Aż się trzęsłam jak opisywałaś sytuację w samochodzie. +10000000 do zajebistości za te kadry z filmu. Wyobraźnia mogła działać jeszcze lepiej, choć myślałam, że się nie da.
    Jak Naruto po raz ostatni powtórzył to "Na stadion" to kurwa myślałam, że wystrzelę. Masakra jakaś. I ta akcja z samochodem, i potem jak ten ojciec ich zabił Boże no, znowu chce mi się płakać.
    I TE OSTATNIE SŁOWA TANJI, NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ CZEGOŚ TAKIEGO. ;-;
    BOŻE NO, ŹLE MI TAK CHOLERNIE TERAZ, ŻE JA NIE WIEM JAK ZASNE I WSTANĘ RANO DO PRACY.
    Smutno mi tak.
    Ciekawa jestem co szykujesz w epilogu. Podejrzewam, że coś z ostatnią sceną z filmu, ale kto cię tam wie Mayako. Podziwiam Kejżę, że przetrwała poprawianie.
    Szkoda, że dopiero drugiego wrzucisz epilog, ale w sumie fajny pomysł tego dopełnienia roku żywota.
    Czekam niecierpliwie, buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było trudne - łzy w oczach się kręcą a tu trzeba być skupionym - nie polecam. xD

      Usuń
    2. Jahahah!
      Miałam ochotę zrobi coś takiego. Poświęcić Gaarę, aby Kakashi poleciał sam, ale doszłam do wniosku, że mu tego nie zrobię. :D I przypuśćmy, że Sabaku wiedział, iż Hatake trzyma w helikopterze granatnik. xD Z tymi gifami to przyszło mi do głowy zupełnie nagle. Nie wiedziałam, czy wrzucenie je w rozdział, a nie na jego koniec, nie będzie złym pomysłem, jednak to dało jakies plusy wyobraźni i złamaniu serca. xD
      Co do rozmowy Kakashiego i Tanji na sam koniec - również nie planowane, ale nie chciałam tak skończyć bez słowa. ;-;

      Usuń
  2. Jezu, ale się popłakałam. Jak jakaś idiotka :C Nie wierzę, że ich wszystkich zabiłaś. Czemu ten epilog dopiero za tyle czasu?! T____T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcę dobić roczku. :( Ale może dodam wcześniej, jeszcze nie wiem. :)

      Usuń
  3. Jeju, ale ten rozdział jest smutny. :( Mam nadzieję, że w epilogu zawrzesz losy Shiro i Tanji. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. A miałam spać. Teraz za chuja nie zasnę ;v
    Kuźwa, to mi serce dupą wyleciało i właśnie leży obok mnie i płacze. Jaaa nie mogę, wiedziałam że ich zaciukasz, no wiedziałam. Dobra, poddaje się. Nie mam zielonego pojęcia, co będzie w epilogu.
    Idę.
    Jeszcze nie wiem gdzie ;v
    Najprawdopodobniej do lodówki utopić moje smutki w kiełbasie ;v
    Do następnego.
    ~Yuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiełba o 5 nad ranem? xD W sumie też tak czasem jadłam... Podnieś to serce i wciśnij na miejsce, bo niepotrzebnie się smaży w taki upał. xD

      Usuń
  5. GENIALNY ROZDZIAŁ. Z resztą jak każdy, ale ten powala. Jeszcze dodałaś tą animacje. I Naruto puszczający oko :( Płakać się chciało. Jestem w szoku, że nie żyją, mimo wszystko :(
    Czekam na epilog.
    Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :) No byle do epilogu, może będzie dobrze! xD

      Usuń
  6. O nie :( Jezuuu, rozwyłam się :/
    Myślałam że to wszystko się dobrze skończy, a tu Naruto ani Sakura... mój Naruto nie żyje
    Rozczuliłam się cholernie, łzy w oczach jak pomyśle o ich śmierci. Jakoś myślałam że ktoś zginie, ale nie obydwoje, normalnie leże i nie wstaje :(
    Rozdział jest zajebisty, poruszający, Kakashi i Gaara najlepsi przyjaciele, prawdziwi.
    Jezu plątam się sama we własnych słowach. Drże na całym ciele po przeczytaniu tego, tak mi smutno :( Że oni umarli, że to już koniec tej historii, że wszystko się tak potoczyło.
    Tyle razy wymykał się śmierci, tyle razy wygrywał, a tu wielki chuj za przeproszeniem:(
    Jesteś wielka kochana :)
    Czekam niecierpliwie na epilog :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję! Strasznie mi się miło zrobiło. :3 Wykazałaś zrozumienie wobec mnie! xD Nie wszystkie historie muszę się dobrze kończyć, no nie? Ale jak powiedziałam, epilog jest dosyć ważny. :)

      Usuń
  7. Dojebałaś stuffem, mała.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak się kurwa cieszyłam...
    Zabiłaś i Naruto i Sakure, a łudziłam sie ze zrobisz z nich pare i jak mówiłaś nikogo nie zabijesz, a przynajmniej sie postrasz.
    To staranie oceniam na poziom niedorozwinietego chuja..
    Zdeptalas mnie, wyrwalas serce, bo w koncu nie mozliwe zeby moja ulubiona para przezyla walke z ogniem i zarazonym.....

    OdpowiedzUsuń
  9. No i się popłakałam....
    No ale dlaczego zabiłaś Sakure i Naruto?! Za jakie grzechy?! Rozdział zajebisty, jezuuu, niewiem co napisać... Dla mnie jedyną wadą było to, że było tak mało narusaku, ale przecież nie zawsze mozemy mieć to co chcemy, nie? I teraz oczekiwać na epilog, który zakończy tą smutną historie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, było mało NaruSaku i zdaję sobie z tego sprawę. I tak w tym blogu miałam skupiać się na rodzeństwie i ich życiu, a skończyło się tak, że wszystko pomieszałam. xD

      Usuń
  10. Boziuuuuu nienawidzę Cię za ten rozdział, naprawdę. I choć doskonale wiedziałam, co zrobisz, to i tak modliłam się, żebyś jednak tego nie zrobiła. Ale kurna, nie mogłoby być tak dobrze.
    A najgorsze jest to, że Sakura i Naruto umarli w jednym rozdziale. W jednym rozdziale tyle smutku, kurna.
    I wiesz co? Niestety przez ich śmierć ten rozdział jest taki dobry. Pokazałaś nam, że 28 to nie sielanka i że nie będzie happy endu, którego wszyscy oczekiwali. Pokazałaś, że życie w świecie zarazy nie jest łatwe - a i czasem, niestety, niemożliwe. Nienawidzę Cię za to, ale jednocześnie dzięki temu tak kocham to opowiadanie. Bo nie jest kuźwa sielanką. :<

    Złamałaś mi serce. Widziałaś łzy w moich oczkach i mam nadzieję, że ten obraz będzie prześladował Cię do końca życia. I tak, Majucha, możesz być z tego dumna - doprowadziłaś czytelnika do łez, w dodatku mnie, choć prócz wczuwania się w rozdział musiałam jeszcze wyłapywać błędy, więc to nie lada wyczyn! A skoro Ci się to udało, oznacza to jedno: jesteś świetna w tym, co robisz. I ja tak uważam. Chuju głupi, jesteś świetna. :<

    Kocham i czekam niecierpliwie na epilog. Zniszcz nas jeszcze bardziej! JUŻ MI NIE ZALEŻY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO W KOŃCU NIE MÓWISZ OD RZECZY I NIE KAŻESZ MI ZDYCHAĆ W MĘCZARNIACH. XD
      28 od początku nie miało być sielanką. Od początku planowałam poleciec jak w filmie, choć potem miałam wątpliwości. Randomowo wybrałam do głównych ról Naruto i Sakurę, choć NS było mi obojętne, a dzięki własnej robocie, pokochałam tę parę. *___* I też mi się wydaje, że zabicie obojga nadaje jakiejś takiej wyjątkowości temu blogowi. Mechh, smutno mi. xD

      Jestem świetnym, głupim chujem. Dostanę order kutasa? xD

      Usuń
  11. Po tym rozdziale nie mam Ci kompletnie nic do powiedzenia, na pewno rozumiesz.
    <//////333

    OdpowiedzUsuń
  12. I'm not cry... I'm not cry.... oh shit T-T
    Jestem powalooonaaaa! Serio. Jak przypomniałam sobie te sceny z tym snajperem to znowu mi łzy stanęły w oczach T-T Kurde nooo! Nie umiem się uspokoić i ciężko mi pisać. Nie mam nic do powiedzenia, oprócz tego:\
    Zajebiście, kurwa, dobra robota.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejjek *__* Jakie to przykre jest ;(((( Mam nadzieje ze w epilogu to naprawisz!! >,<

    OdpowiedzUsuń
  14. Ty, a co to za kawałek? Ten "Battle Cry"? Znam to, a nie mogę ogarnąć umysłem. :__:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://ask.fm/kitowiec/answer/131013865233 dawno Cię na asku nie było, łosiu.

      Usuń
  15. Dziewczyno złamałaś mi kurwa serce. Poryczałam się jak jakieś dziecko. Mój snajper uzumaki umarł . istna masakra najpierw sasuke a potem naruto. Mogłaś na sobie uzumakiego chociaż oszczędzić. Sakura cierpi.. ..Zrób coś żeby mój kochany blondynek żył. Zrąbałaś mi psyche danke :D


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CZY WY WSZYSCY MYŚLICIE, ŻE MI NIE BYŁO SMUTNO JAK ICH MORDOWAŁAM? XDDD

      Usuń
  16. Może jestem dzikim wybrykiem natury, ale chyba mam zupełnie inne zdanie co cała reszta na temat tego rozdziału ._.

    Ale od początku. Do tego jeszcze dojdę. Najpierw wystawię ogólną ocenę bloga, bo, kuźwa, przecież pochłonęłam go w kilka dni xd

    Historia ma trzy cholernie mocne punkty:
    1. Narracja. Kuźwa, już na Zamkniętych mnie oczarowałaś swoim stylem, ale powiem ci, że narracja 3os idzie ci o niebo lepiej. Serio, czułam się, jakbym czytała prawdziwą książkę, przy Zamkniętych tak nie mam. Tutaj nie mylisz czasów i wychodzi ci to jakoś tak płynniej. Opisy są tak przejrzyste i dokładne (słowem: zajebiste), że można sobie wszystko doskonale wyobrazić – zazdroszczę ci tego. Także jakbyś kiedyś miała dylemat, w jakiej narracji pisać książkę, to ja ci już odpowiadam, że w 3os. (:
    2. Dialogi. KOBIETO! Nie wiem, jak ty to robisz, ale dialogi wychodzą ci tak szalenie naturalnie, że ja nie mam pytań. I mówię to z ręką na sercu: z blogów, które czytam, u ciebie są najlepsze dialogi.
    3. Akcja. Zombie, zaraza, armia i zagłada – bardzo fajna kombinacja, która gwarantuje akcję. Do X rozdziału byłam tym wszystkim zachwycona, bo nie wiedziałam, na ile trzymasz się filmu, a na ile puściłaś wodze swojej wyobraźni. No właśnie, do TEGO rozdziału byłam absolutnie oczarowana, ale teraz...

    TE GIFY WSZYSTKO MI ZEPSUŁY. I teraz będę wredna, bo serio, nigdy takie głupie obrazki tak bardzo nie zepsuły mi lektury. Z kilku powodów:
    1) rozpraszały mnie podczas czytania, przez co praktycznie się nie skupiałam na tym, co czytam. Już na pewno nie mogłam się skupić na emocjach.
    2) zamiast Naruto, Sakury i dzieciaków, przed oczami miałam postacie z filmów.
    3) po prostu się zawiodłam, bo okazało się, że jednak czytam streszczenie filmu, a nie odrębny FF wzorowany na nim.

    Na koniec jeszcze dodam, że na wszystkich scenach z Sasuke, leżałam i kwiczałam ze śmiechu. Ta ukryta w tekście nienawiść do tej postaci ♥ Mrr, mrrr, no miodzio. I ja na twoim miejscu zrobiłabym z niego jeszcze większą ciotę i sprawiłabym, że zginął haniebnie xd

    Czekam na Epilog,
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś wredna tylko szczera, a to jest zajebista różnica. xD
      Sama napisałam, że nie jestem zadowolona. Na początku myślałam sobie, że pykne historyjkę na bazie filmu i będzie git. Potem zaczęłam się od niej odchylać. Ale jednak od początku wiedziałam, że ten ostatni rozdział ma jednak tak wyglądać i dupa. Nie potrafiłam zrobić inaczej. xD Ale nic więcej nie mówię, bo pod epilogiem znajdzie się właściwa treść. xD
      A co do tych gifów - to właśnie metoda prób i błędów; przynajmniej wiem, żeby następnym razem tego nie robić, bo jednym pasowało, a innym wszystko spierdoliło. HURRAAAA JAAA! XD

      Usuń
    2. ŻEBY DODAĆ TE ODPOWIEDŹ MUSIAŁAM WSTAĆ DO KOMPA, BO TELEFON MI FIXOWAŁ XD

      Usuń
  17. Dobra, dobra tu Yakiimo xD Obiecałam sobie, że skomentuję tylko ostatni rozdział, bo mam taki kaprys, ale nie wytrzymałam tego kurewskiego celibatu od komentowania, dlatego przygotuj się na krew, pot, łzy, miłość, nienawiść i ogólne ociekanie zajebistością tego wpisu xD
    Na początek to cię nienawidzę chuju jeden, masz order niedorobionego mózgowo kutasa... Dlaczego w ostatniej... Tfu! W przed ostatniej notce było tak mało NaruSaku hmmm?! Jeszcze rozdział temu Naruto mimo niebezpieczeństwa zatrzymał się na korytarzu, żeby ją kurna pocałować, za punkt honoru postawił sobie zobaczenie Haruno, co na twoje szczęście mu się udało. A nagle w X rozdziale jest kompletnie oziębły, niby ją wspiera, ratuje, cieszy się, bo ładnie się do niego uśmiechnęła, ale zdecydowanie mi czegoś tutaj brakowało i za to masz wirtualny wpierdol... Poza tym myślałam, że powie jej coś na pożegnanie, skoro wiedział, że umrze....
    ... W sumie to wydaje mi się, że Sakura umarła jako frajerka. Jest wyszkolonym majorem, a nie słyszy, kiedy dysząco-harczący zarażony jest kilka centymetrów od niej...
    I doprowadziłaś mnie do cholernego płaczu, nie spałam całą noc i jak głupia wierzyłam, że jakoś ożywisz tę parę, co jest czystym kretynizmem.
    Pokazałaś, że 28 weeks later to nie byle co! Za to cię kocham! A ta muzyka, mmmmm, nie sądziłam, że natknę się tutaj na moją ulubioną piosenkę xD
    Teraz jak wchodzę na twój blog albo gdy włączam lapka to czuję gigantyczną pustkę w sercu, jakbym coś starciła, a czytając notkę wyłam, drżałam, nie mogłam przestać ruszać nogą z tych emocji
    W skrócie jesteś wielka i jak nie zrobisz kolejnego bloga o NaruSaku, gdzie zachowane będą klimaty postapokaliptyczne i gdzie możliwy będzie happy end to naślę na ciebie blokersów z mojego osiedla xD
    Yakiimo idzie szuakć tych obrazków na szablon, znasz może jakąś stronę z apokaliptycznymi motywami? Muzykę też muszę ogarnąć i jestem w tyle z odcinkami, a podobno mój Madara, którego tu tak bestialsko potraktpwałaś dostaje solidny wpierdol od Zielonej Bestii xD ja im dam! Nie wolno go tykać xd
    Kurwa, ale mi się nagromadziło obowiązków :(
    XoXo

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj
    Trafiłam tutaj do Ciebie po linkach w poszukiwaniu natchnienia do ruszenia z moim opowiadaniem. Na razie zajrzałam do pierwszych dwóch postów, ale już sobie zapisałam w linkach, wrócę, jak będę miała wolną chwilę w pracy : )
    Nie znalazłam spamu, ale chciałabym zaprosić do siebie.
    http://wspolnymi-silami.blogspot.com/ Fuzja Ocenialni, niedługo powinnyśmy otworzyć zgłoszenia, chętnie ocenię coś Twojego autorstwa.
    http://aisics-night.blogspot.com/ A oto mój potworek, który czeka na reaktywację, może coś dodasz od siebie?
    Pozdrawiam
    Wrócę, serio : )

    OdpowiedzUsuń
  19. OOOOOOO, KURWA.
    *wybacz przekleństwo, ale musiałam.*

    Majka, ciulu, muzyka na blogu jest najzajebistrza na świece, ja nie wiem skąd ty bierzesz te cuda. NO, PODJARAŁAM SIĘ.

    Ogólnie rzecz biorąc, to najlepszy rozdział na całym blogu. Serio. I nawet nie chodzi o samą treść, a sposób w jaki jest napisany. Twoje umiejętności pisarskie wchodzą na wyższy poziom. BRAWO. :3

    Tyle feelsów, że o matko. Nie wierzę, że już jutro epilog. Przecież co dopiero zaznajomiłam się z tą historią. W dodatku polubiłam tutejszego Naruto, Sakurę, dzieciaki i innych. Byli tak genialni, jak żywi normalnie.
    I poświęcili wszystko dla tego rodzeństwa. :c

    Zbyt bardzo przyzwyczaiłam się do tej historii, do bohaterów, do NaruSaku, że tak trudno mi teraz... Co, ty Majka robisz ze zwykłym człowiekiem?

    W tym rozdziale tyle się działo, że o matko. Brakuje mi tego frajerowatego Naruciaka. ;c I jego relacji z Sakurą... To nie tak miało być!

    Przyznam tylko, że gify mi tu nie pasują. Rozpraszają podczas czytania, a rozdział sam w sobie jest wyjebany w kosmos, po co go psuć. Gify zawsze można wrzucić na koniec notki; i myślę, że tak by było o wiele lepiej.

    Idę się wypłakać w kącie, bo nie jestem w stanie funkcjonować.

    Masz ode mnie high five, za całość tego opowiadania. Zrobiłaś to zajebiście, i jak dla mnie to najlepszy blog o NaruSaku, sooooł... Jesteś najlepsza, Majka, pamiętaj!

    Nie pozdrawiam, czekam na epilog. :3

    OdpowiedzUsuń
  20. Była konieczność usmiercania Naruto ? :(

    OdpowiedzUsuń